niedziela, 29 marca 2015

20



- A więc widzimy się w poniedziałek! Nie zapomnijcie się przygotować na klasówkę! - powiedział wąsaty profesor geografii.Poprawił duże okulary na nosie, zabrał teczkę i wyszedł.Spakowałam notatnik do torby i wyszłam z klasy.Poczekałam na resztę przed klasą. Gdy zobaczyłam Cassie podeszłam do niej.
- Muszę już iść. - powiedziałam szybko, a ona zmarszczyła brwi ze zdziwienia.
- Przecież mamy jeszcze W-F. - zauważyła. - Twój ukochany przedmiot. - dodała.Stanęli za nią chłopcy, a ja wypuściłam mocno powietrze.
- Nie ważne. - spuściłam głowę do dołu dając sobie i jej spokój. - Idziemy do szatni? - zapytałam i poprawiłam torbę na ramieniu.Cassie widziała moje zmieszanie i kiwnęła tylko głową.

Niechętnie się przebierałam przy wszystkich.Blizny są mało widoczne, ale niektóre laski są strasznie ciekawskie i potrafią się nawet czepiać głupiego znamienia na twarzy.Ubrałam czarne legginsy, włożyłam czarne sportowe buty nike i poszłam do damskiej toalety.Ściągnęłam bluzkę i spojrzałam na ręce. - Jest. - ucieszyłam się na widok prawie nie widocznych jasnoróżowych blizn. Ubrałam szarą, luźną koszulkę ze znaczkiem superman, włosy spięłam w kitkę i wyszłam.Poszłam na salę gdzie cała klasa, dziewczyny i chłopcy się rozgrzewali.Zauważyła mnie pani nauczycielka.Założyła ręce na krzyż i podeszła do mnie.
- Charlott...miło cię znowu widzieć na moich zajęciach. - powiedziała twardo.No faktycznie, przez jakiś czas nie chodziłam na W-F.
- Mi również miło widzieć panią jak zawsze pełną entuzjazmu. - uśmiechnęłam się i odeszłam do grupy.Rozciągnęłam dawno nie męczone mięśnie.Pani gwizdnęła głośno na co wszyscy podeszli do niej.
- Dziś pogramy sobie w piłkę ręczną. - oznajmiła.Niektórzy jęczeli, a inni zaś nic nie mówili.Ja nie miałam akurat żadnych problemów bo piłka ręczna to jedna z wielu rzeczy, które kocham.
- Znaczy... - zaczęła lekko zniesmaczona Ally. - Chłopcy i laski? - zapytała, a nauczycielka kiwnęła głową i głośno zagwizdała na czerwonym gwizdku.
Zrobiliśmy cztery składy.Ja i Cass byłyśmy w jednym składzie z Rayanem, Niellem i na bramce Joe.Graliśmy jako drudzy z wygraną drużyną.Pani Warrner kiwnęła ręką byśmy weszli na salę.
Gra się zaczęła.Zdobywaliśmy punkty dosyć szybko (nie chwaląc się) dzięki moim zdolnościom.
Żartuję oczywiście.Cała drużyna świetnie się spisywała.Wybiegłam do przodu obserwując jak piłka krąży między zawodnikami.Machnęłam ręką do Rayana, ale kątem oka ujrzałam jak Scarlett przystawia się do Harr'ego.Przypatrywałam się jak go zawijała wokół własnego palca.Jeździła paznokciem po jego napiętym bicepsie i przygryzała wargę umazaną od czerwonej szminki.Tylko sobie jej nie odgryź ździro.Szczerze to byłam cholernie zazdrosna.
- Charlie! - gwałtownie odwróciłam głowę w bok, widząc tylko jak twarda piłka, mocno rzucona, uderza jak burza w moje skronie.Miałam mroczki przed oczami i upadłam.


***

- Hey! Słyszysz mnie? Otwórz oczy! - powoli starałam się otworzyć oczy.Lekko uniosłam powieki na kilka milimetrów.Obraz był rozmyty.Widziałam tylko jak coś nie wyraźnie latała nad moją twarzą i czułam jak ktoś maca mnie po policzkach. - Charlotte...otwórz oczy. - słyszałam głos Warrner.Podniosłam obie powieki wyżej.
- Otworzyła oczy! - powiedział ktoś w tłumie.
- Charlotte słyszysz mnie? Wszystko w porządku? - pytał kobiecy głos. A niby dlaczego miałoby nie być? Czuję się jakby ktoś puścił mi kotwicę na głowę.Zamrugałam kilka razy powiekami.Nade mną stała nauczycielka, klasa i pielęgniarka.Pomachała ręką przed moja twarzą, a ja tępo się w nią wpatrywałam. - Bardzo cię boli głowa? - spytała pani w fartuchu.Skinęłam głową milcząc.Czyjeś umięśnione ręce złapały mnie z tyłu i pomogły wstać.Lekko się chwiałam nadal nie ogarniając sytuacji.
- Ona pójdzie ze mną do gabinetu. - oznajmiła pielęgniarka.Spojrzałam na osobę trzymającą mnie w talii.To był Loczek.Był trochę wystraszony i lekko zaniepokojony.
- Ale nas nastraszyłaś, a mnie to w szczególności. - powiedział i odgarnął mój pojedynczy kosmyk za ucho. - Wszystko okey? - zapytał po chwili mojego milczenia.
- Harry, pójdziesz z nimi? - zapytała nauczycielka.
- Jasne. - rzucił i poszedł za mną.


W gabinecie siedziałam na łóżku ze skóry.Pani w białym świeciła czymś do moich oczu i kazała śledzić światło.Zrobiła jeszcze kilka jakiś głupich badań.Mówiła, że powinnam pójść do lekarza by sprawdzić czy na pewno wszystko jest dobrze z moją głową, ale myślę że to nie potrzebne.
- To twoja ostatnia lekcja, tak? - upewniła się.
- Mhm. - mruknęłam.
- Lepiej by było jakby ktoś cię odwiózł do domu. - usiadła za biurkiem i uśmiechnęła się lekko.Zapisała coś w notatniku.Wstałam i podeszłam do drzwi.
- Uważaj na siebie dziewczyno. - posłała mi ciepłe spojrzenie z pod okularów.
- Dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia.

Przed gabinetem na ławce siedział Harry.Gdy mnie zobaczył od razu podszedł i sprawił, że serce się radowało.Ukazał swoje urocze dołeczki.Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.Co on ze mną robi? Bez wahania wtuliłam się w jego ciepły tors.Objął mnie rękoma i pogłaskał delikatnie po głowie.Traktował mnie tak jakbym była porcelanową laleczką, którą łatwo rozbić.Mogłabym tak trwać w tym uścisku dniami.To co do niego czuję nie jest czymś zwykłym.Za każdym razem gdy jest blisko czuję coś, coś nie do opisania.Coś jakby...przyciąganie magnetyczne.Nie potrafię oprzeć się jego oczom, uśmiechu, głosu który sprawia że drżę no i loczkom.Nie dziwię się, że na Harry'ego leci tyle dziewczyn.Gdyby mnie tu nie było to miałby wianuszek dziewczyn dookoła siebie.

Cass*

Nie martwiłam się o Charlie. Już nie raz dostawała piłką. Po skończonym wf'ie pojechałam do domu, zabierając chłopaków ze sobą, bo jak się okazało Harry zabrał swój samochód i Charlie. Louis znowu zaczął mnie unikać. Zaczyna mnie już denerwować. Jednocześnie jest mi bardzo przykro. Kiedy wróciliśmy wyszłam z domu, żeby się przejść. Wstąpiłam do sklepu i kupiłam butelkę wody i kalorycznego batona. Ruszyłam do parku. Lubię tu przychodzić. Jedyne fajne miejsce, gdzie można spokojnie posiedzieć. Usiadłam na ławce i wpatrywałam się w ludzi. Kiedy zjadłam już całego batona podeszły do mnie dwie dziewczyny około 12 lat. Spojrzałam na nie pytająco.
- Jestem Kate, a to jest Milly. Możemy prosić o autograf? - powiedziała po prostu wyższa dziewczyna. Zdziwiłam się jeszcze bardziej. Autograf? Jak się pisze autograf? Powinnam mieć swój długopis? A może mam im się podpisać szminką? Jak w ogóle ma wyglądać ten autograf? Może napiszę samo imię? A może tylko nazwisko? A może imię i nazwisko?
- Eem. Ale ja nie piszę autografów. - rozłożyłam bezradnie ramiona. Zmarkotniały.
- A może zrobisz sobie z nami zdjęcie? - zaproponowała niższa, wyciągając telefon. Nie jestem w nastroju do zdjęć, ale zgodziłam się. Dziewczyny stanęły obok mnie, a ja się uśmiechnęłam. Podziękowały gorąco i odeszły rozmawiając. Wstałam zaraz z ławki i ruszyłam do domu, by uniknąć więcej takich spotkań. Noga nadal trochę bolała, ale nie utykałam już tak bardzo. Obyło się bez wizyty u lekarza.
 Kiedy wróciłam chłopaków nie było. Duży, pusty dom. Skierowałam się do kuchni i zastanawiałam się, co zrobić na obiad. Zrezygnowana zamówiłam sobie średnią Margharitę, usadowiłam się na kanapie i włączyłam telewizję, gdzie akurat zaczynał się jakiś film. Nie przejmując się lekcjami, przesiedziałam tak cały wieczór. Chłopaki wrócili zmęczeni o 22 i poszli od razu do swoich pokoi, tylko Niall zahaczył po drodze o kuchnię. Nie siedziałam długo, poszłam do łazienki i obiecując sobie, że umyję się rano, rzuciłam się do łóżka.
Śnił mi się koszmar. Nie pamiętam jaki. Wiem tylko, że był to koszmar. Obudził mnie krzyk. Zerwałam się i usiadłam. Chwilę trwało, zanim dotarło do mnie, że to ja krzyczałam. Siedziałam chwilę w ciszy. Nikt nie przyszedł, spytać czy wszystko w porządku. Zwinęłam się w kłębek i spokojnie przespałam resztę nocy.


Harry*

Charlie otworzyła drzwi i wpuściła mnie.Całkiem się nie spodziewałem tego, że od razu wpadnie na mnie pies.Poczochrałem go i chwile się z nim bawiłem.Lottie poszła do kuchni, a ja odprowadziłem ją wzrokiem.Tak bardzo mi się podoba.Wstałem i podążyłem za dziewczyną.Gdy Charlie stała tyłem i szukała czegoś w szafce, ja podszedłem i stanąłem obok opierając się o blat.Patrzyłem na jej idealną, delikatną twarz.Chciałbym ją ująć w dłonie i pocałować.Zbliżyłem się i lekko nachyliłem, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem.Charlie niczego nie zauważyła bo odwróciła głowę w bok.To tak cholernie kusi.No, ale w końcu kiedyś pęknę.Tylko czuję, że dłużej nie wytrzymam.
Dziewczyna spojrzała na mnie i uniosła kącik ust.
- Co jemy? - Zapytała cicho.
- A na co masz ochotę? - Nie odpowiedziała tylko zajrzała do lodówki.
- Może... - Zamknąłem jej przed nosem lodówkę. - Zabieram cię na obiad do super knajpy. - Zarządziłem i usiadłem na stole.Charlie była trochę zdziwiona, ale zadowolona.Coś czuję, że ona też nie potrafi mi się oprzeć.To mnie jeszcze bardziej nakręca.Spojrzałem na ogród przez okno.Padało.Idealnie! Może to właśnie dzisiaj zrobię.
- Musiałabym się przebrać. - Oznajmiła i spojrzałem na nią szybko.Nawet w dresie i za dużej koszulce wyglądała świetnie.


*Cass

Ostatnio coraz częściej męczą mnie koszmary. Boję się zasnąć i godzinami leżę w łóżku, obawiając się co tym razem zobaczę. Nigdy nie pamiętam swoich snów. To mnie jeszcze bardziej przeraża. Wiem, że jest to coś strasznego, ale nie potrafię tego opisać. Dziś, kiedy znów obudziłam się z krzykiem, usłyszałam, że ktoś zbiega po schodach i wpada do mojego pokoju. Niall spojrzał na mnie ze smutkiem. Usiadł na łóżku i objął mnie ramieniem.
- Akurat nie spałem i usłyszałem, że krzyczysz. Coś się stało? - zapytał. Pokiwałam głową.
- Miałam koszmar. Codziennie mam. Nawet nie wiem jaki. Po prostu jest straszny. - Zwinęłam się i przybliżyłam do niego. - Boję się sama spać. - wyszeptałam. Niall mocniej mnie przytulił.
- Czy to ma związek z... no wiesz... tym facetem... co mi mówiłaś? - Trafił w sedno. To chyba to. To on nawiedza mnie codziennie.
- Ja... - szepnęłam. - Chyba masz rację. On... widziałam go, pamiętasz? Chyba miesiąc temu. Patrzył się. Stał i się patrzył. A teraz znowu... - Nie mogłam się już bardziej zwinąć w kłębek i bardziej przycisnąć do Nialla.
- Widziałaś go od tamtego czasu? - Potrząsnęłam głową.
- Widzę go tylko w snach. Zostaniesz ze mną? - spojrzałam na niego z nadzieją. Zawahał się, ale kiwnął głową. Usiedliśmy wygodniej i trwaliśmy tak w ciszy przerywanej tylko tykaniem zegara. Nie wiem kiedy zasnęłam.
Błysk niebieskiego światła. Coś się dzieje. Ludzie biegną w inną stronę niż ja, ale wiem, że muszę biegnąć tam, skąd oni uciekają. Znów błysk niebieskiego światła. Potykam się i robię fikołka do przodu. Chwilę leżę, a ludzie przeskakują nade mną. Ktoś staje mi na nogę. Na chwilę zamieram, ale wstaję szybko i znów biegnę. Docieram do wielkiej przepaści. Ludzie nagle znikają, a przepaść się powiększa. Wpadam do środka. Zamykam oczy i poddaję się działaniu grawitacji. Ktoś woła mnie po imieniu. Otwieram oczy i znów go widzę. Nie wiem jak się nazywa, nie wiem kim jest, wiem, że kiedyś mnie skrzywdził. Otwieram usta, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobywa. Zbliża się, a ja wiem, że znów to zrobi. Ma na twarzy ten sam uśmiech, jest tak samo ubrany. Dotyka mnie. Gładzi mnie po ręce. Próbuję go odepchnąć, ale nie mogę się ruszyć. Całuje mnie, a ja mogę tylko go nienawidzić. Przechodzi mnie dziwny dreszcz i kiedy ściąga ze mnie bluzkę uderzam do pięścią w twarz. Wciąż spadamy, a on się ze mnie śmieje. Znów się zbliża. Pozbywa się moich spodni, a po policzkach spływają mi gorzkie łzy. Nie przejmuje się mną. Rozkłada mi nogi i wtedy obraz się zmienia. Widzę tylko ciemność. Ktoś krzyczy. Chcę się zerwać i pomóc, ale nic nie widzę i spadam. Czuję ból gdzieś w okolicy tyłka i pleców. Krzyk nagle się urywa. Wraz z chwilą gdy zamykam usta. To ja krzyczałam. Zasłaniam dłońmi twarz i kulę się na podłodze, plecami oparta o ścianę. Pamiętam, pamiętam, pamiętam. Cały sen siedzi w mojej głowie, a ja staram się zapomnieć. Ktoś mnie przytula, gładzi po włosach, uspokaja cichym głosem, śpiewa. A ja nadal płaczę. Łzy płyną, jakby ktoś otworzył zaporę i postanowił już nigdy jej nie zamykać. Płaczę, płaczę, płaczę. Ja. Ja płaczę. Gdyby ciemność mogła być rozmazana przez łzy w oczach, to ta właśnie taka była. Ktoś jeszcze wpada do pokoju, a ja staram się być niewidzialna, ale mój szloch jest głośniejszy od głosu Nialla. Kręcę głową, mówią coś, chyba proponują mi herbatę, albo może coś do jedzenia. Nie wiem. Zrywam się, wybiegam z pokoju i wpadam do siłowni, zamykając drzwi na zamek. Płaczę teraz w absolutnej ciszy. Łzy płyną, jakby nigdy miały nie przestać. A ja ubieram rękawice bokserskie i daję nauczkę workowi treningowemu, bieżni, hantlom, podłodze i ścianom. Nie wiem jak bardzo się zmęczyłam, kiedy nie padam na podłogę, słaba z wyczerpania. Ktoś wali w drzwi, woła mnie po imieniu. Ale ja nie mam siły, by wstać. Nie mam siły by żyć. Wypowiadam jakieś ciche słowo, które mogłoby znaczyć "pomocy" albo "Hej" albo "kocham cię", chociaż nie wiem, czy jestem w stanie jeszcze cokolwiek czuć. Jestem wyczerpana. Nie potrafię równo oddychać. Nie potrafię mrugać. Nie potrafię przestać płakać.



No i jest kolejny rozdział :D przepraszamy że taki krótki ale nadal mam nierozwiązane problemy z komputerem :(( obiecujemy że następny będzie dłuższy i ciekawszy ;)) ~ Hermi

wtorek, 10 marca 2015

19


*Cassie

Siedziałam pod kocem na kanapie, z kubkiem herbaty w rękach. Patrzyłam na Louisa, szukającego drugiego koca.
- Na pewno tu gdzieś był.. czekaj, czekaj, pamiętam. Chyba był... no nie wiem. - Louis spojrzał na mnie zrezygnowany. Uśmiechnęłam się do niego.
- Spokojnie, Chodź, usiądź ze mną. - Louis podszedł i wcisnął się do mnie pod koc. Nie o to mi chodziło, ale nie mam nic przeciwko.
- I co? - Lou spojrzał na mnie.
- I nic. - wzruszyłam ramionami.
- Robimy coś? - Louis poruszył brwiami. Parsknęłam i pokiwałam głową.
- No jasne, stary. Na co czekasz? - zaśmiałam się.
- Na dostawcę. Zamówiłem pizzę. Quatro fromagi. Specjalnie dla ciebie. - wyszczerzył zęby. Uśmiechnęłam się i połaskotałam go palcem pod brodą. Złapał mnie za palec. - Eej, nie rób tak.
- Jasne, jasne. - zadzwonił dzwonek. - Daj mu autograf. Wystarczy.
- Zawsze służysz dobrą radą. - Louis poszedł odebrać pizzę. Poszłam do kuchni po szklanki i colę, trzymając się ścian i kulejąc.
- Nie przyjął. Musiałem zapłacić. - poinformował mnie Tommo i pomógł mi dojść do kanapy. - Miałaś nie wstawać!
- Oj tam, oj tam. Co oglądamy? - Louis posadził mnie, okrył porządnie kocem i włożył płytę do DVD. - Co włączyłeś?
- Dom woskowych ciał. - wyjaśnił, siadając obok mnie pod kocem.
- Nie widziałam, horror? - upewniłam się. Kiwnął głową. Ułożyliśmy się wygodniej i zabraliśmy się za wieczorek filmowy. Zupełnie zapomniałam o całej reszcie ludzi w tym domu.

Lottie*

- Nie Zayn! - błagałam gdy on nawalał mnie poduszką.
- A masz! - krzyczał.Jak tak można? No to mu pokazałam.
- Cwel! - złapałam do ręki poduchę Nialla i wskoczyłam na niego.Obijałam mu ryjek na prawo i lewo.Wcale mu nie przeszkadzało, że na nim siedzę.Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi.Nic wielkiego.
 - Fuck you palancie! - dostał ostatni raz, a ja zdyszana zeszłam z niego, oparłam się o łóżko i nadal chichotałam.
- Jeszcze się odpłacę. - wskazał mnie palcem Mulat.Posłałam mu strzałeczkę.
- Oczywiście stary.
- Gramy w coś? - zapytał Liaś.
- W nogę! - wyrwał Niall.
- W pokoju? - zapytał Harry leżący na łóżku.Rzucał małą piłeczką do sufitu i łapał ją.
- No to w ping-ponga. - odparł Malik.Zgodziliśmy się wszyscy.Poszliśmy do jakiegoś dosyć dużego pomieszczenia.Były w nim lustra na ścianie, stół do ping-ponga, dmuchane, gumowe piłki i inne sprzęty do gier.
- Dobra! Robimy dwa składy.Ja i Liam...no i ci gorsi czyli wy. - orzekł Niall.Prychnęliśmy w tym  samym czasie.Wyglądało to zabawnie.
- A Cass i Lou? - zapytałam.
- Oni chyba sobie oglądają film. - powiedział i poruszał brwiami Loczek zbliżając się do mnie.
- Pewnie się obejmują, cmokają i szepczą czułe słówka do ucha. - żartował Niall rozkładając siatkę.
- O tak? - zapytał Harry i podniósł mnie.Przerzucił przez ramię jak worek ziemniaków i zaczął się kręcić.
- H-Harry! - rechotałam i błagałam by mnie puścił.No, ale tak naprawdę chciałam by mnie trzymał.Czasem samej siebie nie ogarniam.Gdy już mnie odstawił lekko kręciło mi się w głowie i  przewracało mi się w żołądku.Znów poczułam jak łapie w mnie w pasie i kręci w drugą stronę. - Harry! Zmień dilera! - wrzeszczałam, ale nic nie skutkowało.Gdzi takie dzieci się rodzą?
- Styles! Jak chcesz takie dzikie zabawy z Charlie to nie przy ludziach. - komentarz Zayna mnie zawstydził, a zielonookiego bardziej rozbawił.Przecież ich wszystkich TO śmieszy, a ja jako jedyna  jestem ''czysta'' i jak mam się zachowywać?
Harry odstawił mnie na podłogę i poczochrał po włosach.
- Dobra...jedziemy z tym koksem. - zabrałam czerwoną paletkę do ręki jeszcze trochę się kołysząc.Chłopcy chichotali.Zapewne wyglądałam jak nawalona.

Wygrywałam  z każdym.Wspominałam już, że uwielbiam każdego rodzaju sport? Tylko za szachami zbytnio nie przepadam.Zawsze mylę króla z damą, a mój refleks szachisty...zawsze zapominam by nacisnąć głupi guzik na zegarze.No i przegrywam.
- Nie mówiłaś, że tak dobrze grasz. - mówił zdziwiony Liam.
- Bo nie pytałeś. - odparłam odbijając białą piłeczkę.
- Dobra to w czym jesteś dobra? - zapytał dalej grając.
- Czyli mam się chwalić? Nie lubię tego robić. - odpowiedziałam prosto.
- To co lubisz robić oprócz malowania? - starałam się skupić na grze i na mówieniu.
- Kocham grać w ręczną, nogę, czasami w kosza, tenisa... - przerwałam i odbiłam trudną piłkę. - Lubię się uczyć, grać w kręgle...i mogę pływać tylko w basenie. - dodałam robiąc ostrą ścinę zdobywając tym punkt.Chłopcy patrzyli na mnie miną typu what the fuck.
- Dlaczego? - zapytał Zayn wyciągając paczkę papierosów.Nie no błagam...
- Bo...oglądałeś kiedyś szczęki albo inne filmu typu em...pływa sobie człowieczek, a potem tylko AAA! UGH! KYY! i dedasz? - kiwnął głową. - Oglądnęłam to w wieku 10 lat i mam obsesję...
- Czyli nie wjedziesz do morza, oceanu czy jeziora? - spytał ciekawy blondas.
- A widziałeś kiedykolwiek rekina w jeziorze? - odpowiedział pytaniem na pytanie Harry.Niall przedrzeźniał go i pokazał mu język.Jak oni się kochają.Wzruszające.
Gdy znudziła nam się gra położyliśmy się w kółku na śliskiej podłodze twarzami do siebie.Gadaliśmy na różne tematy.No na przykład takie dlaczego Liam je lody widelcem albo próbowałam wyjaśnić im dlaczego dziewczyny chodzą grupami do łazienki.Nie zrozumieli.
Spojrzałam na zegarek.
- Ouu...muszę się już zwijać.Jutro szkoła. - wstałam leniwie, a zaraz za mną chłopcy.
- Czemu nie zostaniesz na noc? - zapytał smutno Horanek.
- Wyjaśniłam ci to w drugim zdaniu mojej krótkiej wypowiedzi. - odrzekłam poprawiając pogniecioną bluzkę. - Szkoła. - Niall posłał Zaynowi, krótkie i podejrzane spojrzenie.Obaj pobiegli do drzwi i zagrodzili je swoimi ciałami.
- No zostań... - nalegał Harry. - Proszę. - zrobił słodkie oczka.
- Nie mam piżamy, książek, ubrań do szkoły, szczoteczki do zębów... - wyliczałam na palcach.Przewrócił oczami.W jego wykonaniu to fajne.
- Ubrania od Cass, a po książki podjedziemy rano. - wyjaśnił Liam popychając złożony stół.
- No, ale...
- Nie ma ALE! Nie wypuścimy cię jeżeli się nie zgodzisz. - krzyknął Niall.
- No, a co z...
- LALALALA! - zatkał uszy. - Nie słucham cię! - westchnęłam.
- Na was nie ma mocnych. - mruknęłam.Harry przytulił mnie mocno.Czułam jak moje kości strzykają. - Ałć. - jęknęłam.
- Przepraszam. - poczochrałam szybko jego włosy.Cała jego grzywka znajdowała się na czole, ale i tak był atrakcyjny. Charlott! O czym ty myślisz! Skarcił mnie mózg.
"- Niech myśli sobie o czym chce.Jak jej się podoba to proszę bardzo. -" mówiło serce.
"- Bla, bla, bla...ona i Harry?! Uważaj bo dostaniesz jeszcze ataku serca. -" mówił mózg.
Moja psychika się pogarsza.Muszę się leczyć.Mówiła moja podświadomość. UGH!

*Cassie

- Zostaję na noc. - Charlie uśmiechnęła się szeroko wypadając z siłowni. Pewnie byli w pokoju gier, do którego wchodzi się przez rozsuwane drzwi. Zaraz za nią wypadła reszta chłopaków, robiąc większy hałas, niż na porodówce w filmach.
- Zamknijcie ryje, Lou śpi. - syknęłam. Wszyscy zamilkli, jak jeden mąż i spojrzeli na nas znacząco. Loui spał z głową na kocu. Kocu, który znajdował się na moich kolanach.
- A Tommo nie miał czasem dziewczyny... - zaczął Harry, a Zayn i Liam trącili go łokciami z obu stron jednocześnie. Cały nastrój uleciał w powietrze. Nadrabiałam miną.
- Nie wiem, o czym mówisz. - Spojrzałam na ekran. Napisy końcowe leciały od pięciu minut.
- Zamierzasz się stąd ruszyć? - Harry wcisnął ręce do kieszeni. Oparł się o ścianę i wbił we mnie wzrok.
Jasne, że nie. Będę tu siedzieć całą wieczność, puki on się nie obudzi. Czy ty nie widzisz tych cholernie seksownych ust? Zamkniętych oczu. rzęs, spokojnego wyrazu twarzy. Jest taki piękny, nigdy nawet nie drgnę, żeby go przypadkiem nie obudzić.
- Zamierzam. Ale.. mam ochotę na kolejny film. Obejrzymy coś? - uśmiechnęłam się niewinnie. Chłopcy i Charlie parsknęli śmiechem. Rzucili się, by zająć dwa fotele, bo kanapa była cała zajęta przez leżącego Louisa. Charlie była pierwsza przy fotelu, już miała usiąść, kiedy Harry z zadziwiającą prędkością wsunął się pod nią, tak, że wylądowała na jego kolanach. Zayn zagwizdał, a Lottie uśmiechnęła się uroczo. Hazz przytrzymał jej biodra.
- Możesz się oprzeć. - mruknął. Patrzyliśmy na nich z uśmiechami. Charlie oparła się o chłopaka, a głowę położyła na jego ramieniu. Wyglądali przeuroczo. Zayn włączył film, ktoś wyłączył światło. Widziałam tylko sylwetki moich przyjaciół. Spojrzałam na twarz śpiącego Louisa.

To moglibyśmy być my. 

Smutek ściska mi żołądek, w sercu kształtuje się dobrze znane mi uczucie odrzucenia, smutku rozczarowania, tym większego, im bardziej się do mnie zbliżasz.

 Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz siedział obok niej, wiedząc, że nigdy nie będzie twoja. 

Masz takie piękne usta. 

Ciekawe, jak smakują? 

Annie pewnie dobrze o tym wie.

 A może zechce mi powiedzieć?

 Lubisz ją? Rozmawiacie często? Na pewno. 

A może to nie mój interes?

 Kiedy ostatni raz powiedziałeś jej, że ją kochasz? Lubicie razem milczeć? Głaszczesz ją po włosach?

 A może to nie mój interes?

 Czy posyłasz jej porozumiewawcze spojrzenia w tłumie? Mrugasz czasem do niej? Kreślisz palcem kółka we wnętrzu jej dłoni?

 A może to nie mój interes? Mówisz jej, że jest piękna? Dotykasz czasem czubka jej nosa opuszkami palców? Opierasz się czołem o jej czoło, tylko po to, żeby z bliska zobaczyć jej oczy?

 A może to nie mój interes?

 Chodzicie na długie spacery w parku? Czy rozmawiacie o głupotach? Śmiejecie się z siebie nawzajem? Droczycie się ze sobą, a potem śmiejecie jeszcze głośniej i mówicie sobie jak bardzo się kochacie?

 A może to nie mój interes?

 Poznam kiedyś odpowiedzi na te pytania?

 Zrobimy kiedyś chociaż jedną z tych rzeczy?

 Razem?

 A może to nie do mnie należy? 

Powieki zaczynają mi ciążyć. Obraz na ekranie nie ma zupełnie sensu. Wszyscy wokół są wgapieni w telewizję. Harry łaskocze Lottie w policzek jej własnym kosmykiem włosów. Uśmiecham się. Louis nadal śpi. Przesuwam się delikatnie w prawo, głowa Lou pozostaje na kocu. Kocu. który znajduje się na kanapie. Wszystkie spojrzenia kierują się na mnie.
- Idę się czegoś napić. - tłumaczę niemrawo. Wszyscy natychmiast tracą mną zainteresowanie. Dobrze. Wstaję. Utykając i przeklinając pod nosem odchodzę do ciemnej kuchni i otwieram lodówkę. Upiorne światło pada mi na twarz. Nie znajduję nic na wypełnienie pustki w sercu, więc sięgam do barku, po coś mocniejszego. Nalewam sobie whiskey, które odkupiłam chłopakom i siadam na blacie.
 Jest ciemno.
 Widzę tylko kontury.
 Wypijam połowę szklanki.
 Ogień pali mi się w przełyku, ale niewiele sobie z niego robię. Napełniam ponownie szklankę.
 Po chwili wzrok mi się mgli. Zeskakuję z blatu i prawie się przewracam. Łapię pion i odstawiam szklankę do zlewu. Przybliżam dłoń do ust i chucham.
 Krzywię się.
 Idę prosto do swojego pokoju.
- Hej, Cass, nie oglądasz? - któryś z chłopaków zwraca na mnie uwagę, ale nie potrafię odróżnić głosu.
- Jestem padnięta. Charlie, ubrania możesz sobie wziąć z szafy. Dobranoc. - Kiwnęłam głową, ale w ciemności nie mogli tego zobaczyć. Odpowiedzieli zgodnym pomrukiem. Położyłam się. Zdjęłam na leżąco spodnie i bluzkę. Rzuciłam ubrania na podłogę i położyłam się w samej bieliźnie. Zasnęłam niemal od razu.

Harry*

Dziewczyna leżała na mnie opierając się głową o moje ramię.Nogi miałem położone na stole, a jej zgrabne nóżki opierały się na moich.Moje ciepłe ręce oplatały ją w pasie.Nawet nie skupiałem się na filmie.Byłem zbyt rozpraszany jej delikatnym, lekkim ciałem.Lottie jest ideałem dziewczyny jaką chciałbym mieć.Piękne długie, ciemne włosy, jasna cera i malinowe, pełne usta, które za każdym razem mam ochotę pocałować.Te nogi, ten tyłek i te...Harry! Nie możesz na razie myśleć o takich rzeczach! To nadal jest twoja przyjaciółka nie dziewczyna.Och głupi mózgu.Mogę robić co chcę.
Przyłożyłem twarz do jej włosów.Pachniały brzoskwinią.Mhh...wciągałem słodki zapach jak jakiś uzależniony.Chłopcy powoli odpływali, a Lou co jakiś czas głośno chrapnął.Spojrzałem na profil twarzy brunetki.Jej gęste, długie rzęsy spokojnie spoczywały, a klatka powoli opadała i unosiła się.
- Charlie śpisz już? - szepnąłem.Mruknęła coś niezrozumiale, a ja uśmiechnąłem się.Podniosłem się z fotela nadal trzymając dziewczynę. - Wyłączcie telewizor.My idziemy już spać. - odparłem cicho.Skinęli głowami.Podniosłem Lottie i poszedłem do swojego pokoju.Położyłem ją na moim łóżku i chwilę patrzyłem jak słodko śpi.Włączyłem lampkę nocną.
Tylko co mam zrobić? Jest jeszcze w ubraniach, a spać w tym raczej nie będzie.Podparłem się w bokach.Cass już pewnie śpi, a grzebać w jej rzeczach nie będę.Nie wiadomo co dziewczyny chowają w szafach oprócz ubrań i butów.Otworzyłem swoją szafę i wyciągnąłem z niej luźną czarną koszulkę i szary dres.Podszedłem do śpiącej Lottie i usiadłem obok.Ona mnie zabije.Zabije, poćwiartuje, spali i włoży moje prochy do butelki po czym wyrzuci je do oceanu.No, ale czego nie robi się dla kobiet? Rozpiąłem guzik jej spodni, rozpiąłem rozporek i niepewnie zsunąłem spodnie.Gdy zobaczyłem jej dolna partię ciała otrząsnąłem się i zamknąłem oczy.W końcu jest to NADAL moja przyjaciółka.Z zamkniętymi powiekami trudno ubrać komuś spodnie.Potem zająłem się jej bluzką.Przełożyłem ją przez głowę i rzuciłem na podłogę.Chciałem zamknąć oczy, ale to było silniejsze od mnie.Nie powstrzymałem się i patrzyłem.Lekko przygryzłem wargę i oblizałem usta.Spokojnie spała w moim dresie i czarnym staniku. Łał..


- Ekhem... - chrząknąłem i szybko ubrałem ją w mój T-Shirt.Zrobiłem to dosyć powoli.Nie pytajcie dlaczego.Gdy Charlie była już ubrana okryłem ją ciepłą kołdrą.Chwilę patrzyłem jak śpi.Złapałem za jej odkrytą dłoń i splotłem nasze palce.Chodź na chwilę mogłem jej dotknąć.Normalnie to trochę się zrobić coś więcej niż przytulas czy całus w policzek.Boję się, że mnie odrzuci albo powie Zostańmy lepiej przyjaciółmi.To by było jak nóż w serce.
Przebrałem się szybko i położyłem obok dziewczyny.Odwróciłem się do niej plecami i wtuliłem się w kołdrę.Zamknąłem na parę sekund oczy po czym je szybko otworzyłem.
- Co mi tam. - mruknąłem, obróciłem się na bok i przytuliłem do Charlie.Objąłem ją i położyłem głowę blisko jej.Czułem jak spokojnie oddycha.Chciałbym tam zasypiać codziennie i budzić się.Z uśmiechem odpłynąłem do krainy Morfeusza.

*Cass

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Podniosłam się zaspana. Potarłam oczy i mruknęłam.
- Proszę. - drzwi otworzyły się i wszedł uśmiechnięty Louis. Podniosłam się. Lou zamknął za sobą drzwi, a potem spojrzał na mnie. Uniósł nieco brwi i uśmiechnął się do mnie szerzej. Złapałam się za bolącą głowę i wyszłam z łóżka.
- O co chodzi Lou? - spytałam. Spojrzałam na niego. Zamrugał kilka razy.
- Noo.. o to, że.. - chrząknął. Wsadził ręce do kieszeni spodni dresowych, potem je wyciągnął. Spojrzał na swoje bose stopy. Podniósł wzrok.
- Chodzi o coś konkretnego, czy tylko przyszedłeś mnie obudzić? Bo szczerze mówiąc trochę nie najlepiej się czuję. - wsadziłam rękę we włosy i potrząsnęłam nimi trochę.
- O rany, Cass. Ja... nie pamiętam. - Zamrugał znów. - Chyba... chyba jest śniadanie. Eee. A tak, Harry robi naleśniki. - wykrztusił wreszcie. Pokiwałam głową.
- To chyba mu pomogę. - skierowałam się do drzwi. Lou potrząsnął głową.
- Poczekaj. - powiedział, kiedy sięgałam do klamki. Spojrzałam mu w oczy.
- O co chodzi? - zmarszczyłam brwi. Lou przełknął ślinę, rozejrzał się po pokoju, odwlekając to, co chciał powiedzieć.
- Chyba.. powinnaś się ubrać. - mruknął. Zakrztusiłam się własną śliną. spojrzałam w dół, na swój czerwony stanik i niepasujące czarne majtki. Parsknęłam śmiechem.
- Chyba powinieneś wyjść. - całą siła woli spojrzał mi w oczy. - Ewentualnie po prostu się odwróć.
- Lepiej wyjdę. - powiedział cicho. Pokiwałam głową. Jeszcze miesiąc temu spaliłabym się ze wstydu, wyrzuciłabym go za drzwi i nigdy więcej nie spojrzała w oczy. Chyba się zmieniłam. Wspomnienia zanikają. Ubrałam jeansy i luźną koszulkę. Wyszłam z pokoju i podążyłam za zapachem prosto do kuchni.

Charlie*

Obudziłam się bardzo dobrze wsypana.O dziwo, bo zazwyczaj bolą mnie plecy.Otworzyłam jedną powiekę, która ważyła tonę.Miałam rozmazany obraz, ale zdaje się że widziałam coś blisko siebie.Łaskotało mnie to w nos.Leniwie otworzyłam drugie oko.Podniosłam lekko głowę.Na moich piersiach spoczywała głowa Hazzy.Co się dzieje i gdzie jestem? Rozejrzałam się trochę.To chyba pokój Loczka.Spojrzałam w bok na migoczący budzik.Dopiero 7.00.Co mam zrobić? Obudzić go..., ale on tak słodko śpi.Zauważyłam też, że jego ręka umiejscowiła się na mojej talii.Hm...przyjemnie.Zawinęłam na palec jego loczka.Puszczałam i zawijałam.Nie ma to jak dobra zabawa od samego ranka.
- Fajna pobudka. - mruknął Harry ochrypłym głosem.Trochę się zawstydziłam.Ciekawe jak długo już nie śpi.
- Przepraszam.Nie chciałam cię obudzić. - powiedziałam nieśmiało.Poniósł głowę i powitał mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie.
- Wyspałaś się? - kiwnęłam głową trochę speszona tym, że nadal mnie trzymał i leżał na mnie.Chyba to zauważył i odsunął się na bok. - Cieszę się. - dodał ubierając koszulkę z supermenem.
- A ty? - podniosłam i oparłam o łóżko.
- Bardzo dobrze.Idziemy na śniadanie? - spojrzałam na swój ubiór.Nie pamiętam bym się przebierała, a krasnoludki raczej tego nie zrobiły.Harry stał przy drzwiach i czekał na moją odpowiedź.Tylko jakie było pytanie?
- Em co? - zapytałam.
- Pytałem czy idziemy na śniadanie. - posłał mi uśmiech z dołeczkami.Jaki on piękny.Wygrzebałam się z łóżka i poszłam za Harrym do kuchni. - Too... co jemy? - spytał gdy siadałam przy wyspie.Wzruszyłam ramionami - Naleśniki? Omlety? Tosty? - pytał patrząc do lodówki.
- Czy ja słyszałem naleśniki?! - krzyknął Horan schodząc po schodach.Harry mruknął pod nosem ''spadaj'' i wyciągnął potrzebne produkty.Po chwili w kuchni znalazł się radosny Niall w szlafroku i dresie. - Witam. -  przywitał się kłaniając i usiadł obok mnie.Harry przygotowywał śniadanie, a ja i Nialler graliśmy w karty.
- Przegrasz. - mówił bardzo poważnie i wykładał karty.
- Dlaczego jesteś tego taki pewien? - spytałam ciekawa.
- Zawsze w to wygrywam. - odparł normalnie. - Jeżeli przegrasz dostanę od ciebie...dwa naleśniki.
- Stoi. - nie przeszkadzało mi to.I tak bym nie zjadła dużo.
- Charlie? Przecież ty nie pochwalasz hazardu. - zauważyła Cass, wchodząc do kuchni. Kątem oka zauważyłam, że Lou się zaczerwienił. Uniosłam brew.
- No i co? To tylko przyjacielska rozgrywka. - pokiwała głową.
- Zobaczysz, jeszcze będę cię siłą wywlekać z kasyna. - uśmiechnęła się i zaciągnęła zapachem. - Harry, chyba lepiej żebyś się pośpieszył.
- Bo? - zapytał odwracając się z dużo łyżką w ręce.
- Bo jestem cholernie głodna. - usiadła obok nas i przypatrywała się jak gramy.Co chwilę zerknęła na Tommo, a on na nią.Za to ja unikałam kontaktu wzrokowego z Harrym.Przecież to on najprawdopodobniej mnie przebrał i ze mną spał.Na moich cyckach.Ugh...to zawstydzające.
- Charlie? - głos Loczka wyrwał mnie z gry.Niechętnie spojrzałam w jego oczy. - Ile zjesz? - chwilę się jąkałam aż w końcu się ogarnęłam.
- Em...jednego. - odparłam, a on przewrócił oczami.
- Czyli pięć. - mruknął i wrócił do patelni.Cassie posłała mi jedno dziwne spojrzenie i chytry uśmieszek.Spojrzałam pytająco.
- Nie, nic. - podniosła ręce w geście obronnym.Do kuchni wszedł Zayn ledwo żywy.W samych bokserkach w dinozaury, czarnym szlafroku i pluszowym misiem w ręce.Oparł się twarzą o ścianę i chrapnął.Buchnęliśmy śmiechem jednak on dalej śnił.
- Mamo...ja chcę tą pandę. - mówił śliniąc się. - Ja chcę pandę... - mruczał pod nosem, a my tłumiliśmy w sobie śmiech.
- Wygrałem! - wykrzyczał i wstał Niall unosząc ręce ku górze.
- Pandę?! - obudził się Malik z szeroko otwartą buzia i oczami.Kolejna fala niepohamowanego śmiechu nas ogarnęła.Tylko Mulat zdezorientowany stał i patrzył.

***
szkoła

- Przygotujcie się do testu! - zawołał nauczyciel gdy pakowaliśmy się.I tak się nikt nie nauczy.Założyłam torbę na ramię i wyszłam z klasy.Przez chwilę gadałam z Maddie.Poprosiła mnie żebym namalowała jej Freda i ją bo obchodzą już rocznice ich związku.Są tacy słodcy!
- A no i chciałam się ciebie zapytać czy przyszłabyś na przesłuchanie do grupy  cheerlederek.Masz odpowiednią figurę, jesteś wysportowana i zdaje mi się, że chodziłaś kiedyś na gimnastykę.Potrzebujemy nowej ekipy. - mówiła, a ja trochę się zdziwiłam.Ja? Krótkie spódniczki, pompony i dziwne okrzyki? Sama nie wiem.Poza tym...Scarlett jest w tej grupie.
- Wiesz...to chyba nie dla mnie. - odparłam niechętnie.
- Błagam! Jesteś bardzo dobra! - mówiła z nadzieją w oczach. - Pierwszaki są do dupy, a ty mówiłaś kiedyś że chciałabyś spróbować. - no właśnie, ale to było kiedyś. - Proszę, przyjdź chociaż na przesłuchanie. - nabrałam dużo powietrza.
- No okey. - podskoczyła i przytuliła mnie.
- Jesteś wielka! - odeszła zadowolona.Wyciągnęłam książkę do biologi i otworzyłam na dziale, który właśnie przerabiamy.Chwilę czytałam aż ktoś podle i chamsko wyrwał mi podręcznik z dłoni.Z wymalowanym gniewem na twarzy spojrzałam na osobę stojącą przede mną.Palnat z głupim wyrazem twarzy? Pan Grey we własnej osobie.
- Czego? - syknęłam.
- Jak zawsze milutka Adamson. - zakpił z rozbawieniem. - Słuchaj mała.Dzisiaj wieczorem do ciebie wpadam.Projekt sam się nie zrobi...nieprawdaż pani idealna? - miałam ochotę odkleić ten głupi uśmiech z jego krzywej twarzy i spłukać w toalecie.On jest taki wkurzający.
- Dzisiaj nie mogę. - chciałam go wyminąć, ale zagrodził mi drogę.Złapał za ramiona i przybliżył swoją twarz do mojej na niebezpieczną odległość.Czułam jego oddech na mojej szyi.
- Mam głęboko w dupie czy masz czas czy nie.Masz być w domu i grzecznie czekać aż przyjdę! - wysyczał przez zęby.Zadrżałam na jego groźny ton.Jego źrenice były mocno rozszerzone.Przyszedł do szkoły naćpany? Zero oleju w tej pustej głowie.Wypuścił mnie z mocnego uścisku i spojrzał na boki.Ludzie gapili się i szeptali jak jacyś chorzy. - Lepiej mnie słuchaj bo inaczej ty i twój książę z bajki dostaniecie mocniej niż za pierwszym razem..
- Grozisz mi? - przymrużyłam oczy.
- A żebyś wiedziała, że tak. - warknął ostro i odszedł.kilka razy zamrugałam powiekami.Co on sobie wyobraża?! Poszłam na stołówkę.Znalazłam wzrokiem przyjaciół i podeszłam do nich.Usiadłam między Niallem i Cassie.Wyrzuciłam torbę na stolik i położyłam na nim głowę.Zamknęłam oczy i starałam się zapomnieć o tym co stało się chwilę temu.Mimo starań obraz niedorozwiniętego Dylana nie znikał.
- Charlie? Dlaczego nie odpowiadasz? - zapytał Harry.Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Hm? Jestem zmęczona. - wytłumaczyłam.

*Cassie

 Zupełnie zwyczajny dzień. Zjadałam w stołówce kanapkę z masłem orzechowym i dżemem truskawkowym. Popijałam sokiem pomarańczowym. Zayn patrzył na mnie z niesmakiem.
- Jak możesz to jeść? - spojrzałam na niego zdziwiona.
-Co?
Wskazał moją kanapkę.
-Masło orzechowe i dżem. Ohyda. - skrzywił się. Zerknęłam w dół.
- Nie rozumiem?
- Tacy ludzie nie mogą tego zrozumieć. -pokręcił głową. - To po prostu nie ma sensu. Masło orzechowe jest dobre i dżem truskawkowy też jest extra. No ale razem? Niee to się nie uda.
- Nie musisz lubić tego,co ja - zauważyłam z przekąsem. Wzruszył ramionami. Już nic nie powiedział, tylko mamrotał pod nosem coś o nienormalnych ludziach, którzy nie szanują klasycznych smaków i jedzą niedobre jedzenie.
- Cass? - podniosłam głowę. - Mamy robić ten projekt, pamiętasz? O rozmnażaniu syren.
 Uniosłam brwi.
- Wydaje mi się, że to było co innego, Lou.
- Czy to ma znaczenie? Pomyśl, nikt w tej szkole jeszcze nie robił projektu na temat rozmnażaniu syren. To będzie przełom! - Louis gestykulował



Nie bijcie O_O Spóźniony rozdział w końcu się pojawił.Przepraszamy bardzo, bardzo, bardzo, ale ja miałam problemy z kompem cały tydzień, a kuzynka o.O...nie mam dla niej usprawiedliwienia, life is brutal sory bardzo
Komentujcie, obserwujcie i czekajcie na 20 rozdział! Postaramy się dodawać regularnie rozdziały :)