Charlie*
Niestety zabawa z Bradem minęła szybko.Za szybko...ostatni raz uderzyłam go poduszką i poszłam do wyjścia.Godzinę temu skończyły się lekcje.Brad pocałował mnie w policzek i posłał szczery uśmiech.Pożegnałam się z moim przyjacielem i ruszyłam.Szłam przez park i nuciłam sobie coś pod nosem.Wsadziłam słuchawki do uszu i słuchałam muzy.Wszyscy wracali ze szkoły ,albo pędzili jakby oszaleli.Po co się spieszyć?Mam jeszcze przed sobą całe życie...jeżeli coś mnie nie przejedzie,zabije,zamorduje,zachoruję śmiertelnie albo załamię się psychicznie.Trzeba przetrwać na tym zwariowanym świecie.Postanowiłam nie wracać do domu od razu.Zabiorę się gdzieś.
Kroczyłam i omijałam różne targi.Wszędzie tłum kupujący co się da.Ja spacerowałam obok oglądając wszystko zajadając się watą cukrową.W dzieciństwie tata mi ją kupował .Na targi też z nim chodziłam.Wszystko mi się z nim kojarzy.Mam nadzieję ,że przeczyta ten list.Zdecydowałam się w szpitalu ,że go wyślę.Usiadłam gdzieś na ławce i wspominałam te lata spędzone z tatą i mamą.Ja taka mała Charlie,głowa rodziny tata i moja zabawna mama.Miało być tak fajnie.Teraz tata powinien być w domu i gotować obiad ,mama by była teraz z nim ,a ja cieszyłabym się życiem.Tak to tata jest gdzieś daleko ,a mama wyjechała.Zostałam sama.No i ci niby przyjaciele od siedmiu boleści.Wyrzuciłam patyczek z waty i ruszyłam.Jestem strasznie zmęczona.Kiedy wrócę do domu
pójdę spać.
*Cass
Trochę ,a raczej jest mi strasznie wstyd.Podziękowałam Charlie ,ale chłopcy...mogłam im powiedzieć.Wszyscy jesteśmy bardzo wdzięczni Charlie .Żałuję ,że nie podziękowaliśmy wszyscy razem jej.No i ...jeszcze ten numer z jej ubraniami.To nie był dobry pomysł.
Spacer po centrum handlowym z chłopakami obył się bez chłopaków.Zostali napadnięci przez fanki.Biedaki...no to zostałam sama.Oglądałam różne wystawy i super ubrania ,ale sama już nie wiem co mam jej kupić.Ubrań to ona ma tysiące ,książek na półce ma więcej niż w bibliotece ,a kosmetyków też całkiem dużo, zreszta ja nie wiem jaki kosmetyk miałabym jej kupić bo ona się zna na tym o wiele lepiej. O czym marzy... pies! Tak mały szczeniaczek wszystko naprawi. Ona kocha zwierzęta ,a najbardziej to psy i koty. Chłopcy raczej szybko nie wyjdą z pułapki fanek. Opuściłam centrum handlowe i ruszyłam do schroniska. Trzeba przygarnąć jakiegoś psiaka.
Kiedy weszłam do pomieszczenia gdzie były pieski zamknięte w klatkach zrobiło mi się smutno. Najchętniej zabrałabym stąd wszystkie. Niestety nie mogę. Każdemu pieskowi próbowałam poświęcić jak najwięcej czasu. Siedzę już tu z dwie godziny.
- No to teraz muszę wybr.. - któryś piesek nie dał mi dokończyć zdania bo szczekał.Tak jakby chciał zwrócić na siebie uwagę.Nie umiałam znaleźć właściciela tego szczekania.Poszłam na koniec korytarza ,a tam w nie wielkiej klatce siedział mały szczeniak.Parzył prosto w moje oczy.Wystawiłam do niego rękę ,a on zaczął merdać ogonkiem.Ten psiak to chyba mały owczarek.Taki szczeniaczek wilczur.Jaki on kochany.Takie miękkie ma futerko i takie oczka. Rozglądnęłam się dookoła siebie i zrobiło mi się strasznie żal tych psiaków.Jednak wybrałam słodkookiego.
- Przepraszam was pieski.Mam nadzieję ,że mi wybaczycie.-pożegnałam się z wszystkimi pieskami i wyszłam z rodzynkiem Lotty.Ciekawe jak go nazwie?
Wyciągnęłam telefon z kieszeni.Zobaczyłam ,że Louis dzwonił do mnie dziesięć razy, a sms'ów to mi się nie chciało czytać.Nie będę ich zamartwiać.Zadzwoniłam do Louisa.
- No hej Lou ja już idę z psem do domu.-powiedziałam spacerując z pieskiem.
- To dobrze bo myśleliśmy już ,że... z psem?!-on i jego orientacja.-Ty nie masz psa.
- Ale Charlie będzie mieć.-powiedziałam zadowolona.-Ona kocha psy więc poszłam do schroniska i zabrałam takiego małego owczarka.Jest przesłodki , mówię ci Lou, ucieszy się.
- No okey skoro tak uważasz , ale Lotta jeszcze nie wróciła.-oznajmił.Gdzie ona jest tak długo? Lekcje skończyły się trzy godziny temu.
- Zadzwonię do niej może poszła gdzieś , albo...nie ! dziś musiała jeszcze coś załatwić w wolontariacie.-przypomniało mi się po chwili.Ulga.
- Okey to wracaj szybko.
Zayn*
Nie wiem dlaczego tak się zachowaliśmy.Jesteśmy największymi pacanami na tym świecie.Bardzo lubię Charlie , ale ona jakby...nie chce się przed nami otworzyć.Jest tajemnicza , ale przyjazna.Ona jest trudna do rozgryzienia.Chciałbym ją bardziej poznać.Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi , a ja wiem o niej tyle , że maluje i...i to było by na tyle. Interesowaliśmy się bardziej Cass bo więcej o niej wiemy.Właściwie to obie są bardzo tajemnicze. Mam wrażenie, że Sandra też coś ukrywa. Może na imprezie Charlie otworzy się bardziej i opowie coś nam o sobie.Oby tak było.Przed chwilą dzwoniła Cass.Niby wzięła psa ze schroniska.Myśleliśmy , że kupi jej jakiś ciuszek czy kosmetyki , ale psa...to bym się nie spodziewał.Dobry pomysł.Każdy lubi pieski.O jakie to słodkie.Chłopcy przygotowują imprezę , ale sam nie wiem czy to dobry pomysł.Lotta jeszcze nie przyszła ,a robi się już późno.
*Cassie
Przyszłam do domu. Odkluczyłam drzwi i wmaszerowałam do pomieszczenia z psiakiem na ramionach. Było ciemno. Zaczęłam ręką szukać włącznika światła, ale wtedy zrobiło się jasno, w sufitu poleciało konfetti i usłyszałam głośne "niespodzianka!". Zrobiłam face palm.
- Mam nadzieję, że to była tylko próba. To tylko ja jełopy, sprzątajcie to. - Uśmiechnęłam się do piątki chłopaków. Mruknęli coś w odpowiedzi i zaczęli zamiatać konfetti. Louis tańczył z miotłą. Siedziałam na kanapie i śmiałam się głośno. Wtedy on się potknął i spadł na mnie. Reszta chłopaków spojrzała na nas, ale zanim zdążyli coś powiedzieć drzwi otworzyły się po raz kolejny. Stała w nich zdziwiona Lotta.
- Eee, niespodzianka? - Powiedział niepewnie Louis. No i kolejny face palm. Charlie zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Cassie, to, że tu mieszkasz nie znaczy, że możesz urządzać sobie imprezy bez mojej wiedzy. A jak chcesz się kochać z Louisem to wszędzie, ale nie na mojej kanapie. Posprzątajcie to. - Westchnęła i skierowała się w stronę swojego pokoju, ale drogę zagrodził jej rozszczekany szczeniaczek. Zrobiła wielkie oczy. - O matko! - Pisnęła - Jaki słodki! Sandruś, czemu nie powiedziałaś, że kupujesz pieska? - Zupełnie zapomniała o tym, że znowu jest na nas zła.
- No to miał być właśnie prezent dla ciebie w ramach przeprosin. A ta impreza to miały też być przeprosiny, tylko że chłopacy jak przyszłam zrobili "niespodzianka" i nie zdążyliśmy tego posprzątać i Louis tańczył z miotłą i się potknął. Potem na mnie wpadł i potem ty weszłaś. - Streściłam jej całą historię, a ona jak to miała w zwyczaju rozpłakała się i rzuciła mi na szyję.
- Dziękuję Cassie - mruknęła w moją szyję. Podniosła głowę. - Wam też dziękuję.
- Jak go nazwiesz? - Zapytał Harry, męcząc biedne zwierzątko.
- Mmm... nie wiem. Serio...ja pierdziele.-wykrztusiłam i spojrzałam na Cass. Ona zrobiła zdziwioną minę.Sama nie wiem dlaczego tak zareagowałam. Nie za często używam wulgarnych słów.
- Wiesz...taką trudność ci powoduje wymyślenie imienia dla psa , że aż klniesz?-zapytał Zayn .- Nie ładnie Lotta , nie ładnie.-nie wiem dlaczego , ale poczułam nagle ból brzucha i miałam mroczki przed oczami.Co się ze mną dzieje? Potrząsnęłam głową i było nieco lepiej.
- Może Mentos.Idealnie.-pogłaskałam zwierzątko po główce i lekko uniosłam kącik swoich ust. Podniosłam głowę do góry.Spotkałam się wzrokiem z Harrym.Ta zieleń w jego oczach.Można by w nich odpłynąć i nie powracać do życia.Cieszyć się jego zielenią i nie przejmować się niczym.Niby kolor zielony uspokaja i regeneruje siły witalne.Mnie bardziej uszczęśliwiał.Kiedy przypomniałam sobie , że w salonie jest cała reszta i chyba uważnie się temu przygląda szybko otrząsnęłam się i spuściłam wzrok na psiaka.Miał takie ciemne oczyska.Całkiem inne niż ma Hazz. No wiem to jest pies , ale...w nich też było coś w rodzaju szczęścia i...zaufania.Zazwyczaj zwracam uwagę na oczy.Przez to próbuję rozgryźć człowieka...no i też tego pieska.Problem w tym ,że nie umiem rozszyfrować Stylesa. Patrzyliśmy w swoje oczy chyba z minutę , ale ta zieleń mnie tak rozprasza i hipnotyzuje , że zapominam o całym świecie.On ma jakieś nadprzyrodzone moce czy co? Usiadłam na miękkim dywanie i wpatrywałam się w ścianę.Bardzo ciekawe zajęcie.Coś mnie męczy ,ale nie wiem co.Trudno.
- Wiecie...no bo-zaczęłam i spojrzałam na Cass i tak na każdego po kolei.Łącznie z Mentosem. Kocham te cukierki.- impreza będzie co nie?-zapytałam ,a oni wybuchli śmiechem.Co w tym takiego śmiesznego?
- Miałaś taką poważną minę i już myślałem ,że powiesz że jesteś w ciąży.Jejku co by to było.Charlie w ciąży.-śmiał się Zayn , a ja przewróciłam oczami.
*Cassie
Dobrze, że wszystko jest już w porządku. Charlie przez całą noc świetnie się bawiła, zresztą my też. Z wyjątkiem Liama. Nie wiem co się z nim ostatnio dzieje. Wciąż jest jakiś nieobecny. Cały czas trzyma w ręce telefon, na pytania odpowiada półsłówkami. Prawie nic nie mówi. Muszę z nim porozmawiać. Ale nie teraz. Teraz jest czas na zabawę. Tańczyłam z wszystkimi chłopakami. Udało mi się nawet zatańczyć raz z Liamem. Wow, jest postęp. Teraz tańczę z Zaynem. Właściwie to chyba najczęściej z nim tańczyłam. Louis siedział przy stoliku i bawił się w DJ-a. Harry tańczył z Charlie, Niall objadał się, siedząc na kanapie, a Liam siedział obok niego z komórką w ręce. Tommo puścił wolną piosenkę. Chciałam usiąść, ale Zayn objął mnie w talii i zaczął lekko kołysać. Położyłam mu dłonie na karku i oparłam o jego tors. Ładnie pachniał. Zamknęłam oczy na chwilę. Było mi dobrze, ale... mogło być lepiej. Naprawdę chciałam teraz tak kołysać się powoli z Malikiem do jakiejś romantycznej piosenki? Otworzyłam oczy i spojrzałam na Louisa. Siedział przy swoim stoliku i przeglądał muzykę. Jestem jego kumpelą nic więcej. Tak mnie traktuje. Czasem mi się wydaje, że jest idealny i najlepszy, a potem nagle rozmawiam z Niall'em, tańczę Zaynym i wiem, że tak nie jest. Mimo tego, że on traktuje mnie jak swojego kumpla, ja ciągle nie potrafię oderwać od niego wzroku. Coś się zepsuło. Już mnie nie nosi przy każdej okazji. Nie śmieje się z moich żartów tak głośno, jak kiedyś. Nie wygłupia się ze mną i nie patrzy tak, jak patrzył przez kilka dni po naszym poznaniu. Piosenka się skończyła. Charlie wyciągnęła na środek pokoju Louisa, a Harry zaczął tańczyć z Zaynem. Usiadłam obok Niall'a. Wzięłam chipsa z miseczki, którą trzymał i oparłam głowę na jego ramieniu, wzdychając. Louis już woli potańczyć z Lottą niż ze mną. Jestem załamana. Sięgnęłam po drinka. Gdzieś tam słyszałam, że alkohol nie rozwiązuje problemów, no ale przecież herbata też nie, prawda?
- Co jest? - Zapytał Horan, mlaskając.
- Nic. - Odparłam krótko i zamknęłam oczy. Byłam już zmęczona i do tego pijana. Zdrzemnęłam się trochę. Jak przez mgłę pamiętam, że ktoś mnie zaniósł do pokoju.
*Harry
Muzyka,zabawa, i uśmiech na twarzy.To coś czym mógłbym się żywić co dziennie.Ja po prostu nienawidzę kiedy ktoś płacze.To sprowadza na mnie doła.
Impreza trwała dość długo.Około trzeciej nad ranem dedłem na kanapę.Charlie mnie tak wymęczyła ,że oczy kleją się same.
Obudziłem się dość wcześnie. Bolała mnie głowa. Kac. Zamrugałem kilka razy powiekami i ziewnąłem.Byłem przykryty miękkim kocem.Podniosłem się na łokciach i rozejrzałem po salonie.Ej... wczoraj była niezła impreza i niezły syf.Teraz jest tu porządek ,wszystko jest na swoim miejscu i Zayn śpi głową w dół na schodach.Co za idiota.Kto to wszystko ogarnął.Spojrzałem na zegar.Jest 9.30.Przeczesałem palcami włosy to tyłu i powoli wstałem.Boso ruszyłem do kuchni.Tam też panował porządek mimo tego ,że Niall większość czasu tu spędzał.Na stole leżało sześć talerzy z naleśnikami.Wyglądały bombowo.Na środku leżała kartka.Zabrałem ją do ręki i przeczytałem.
Życzę smacznego :) Charlie.
Uśmiechnąłem się pod nosem. O której ona wstała? Nalałem sobie soku do szklanki i wpatrywałem się za okno. Po chwili usłyszałem trzy głosy. Ciszej, głowa mnie boli. Był to Niall, Liam i Cass. Weszli do kuchni i spojrzeli na stół. Każdy z nich oblizał usta i pomasował sobie brzuch. Usiedli i zaczęli konsumować śniadanie.
- No Styles nie wiedziałam, że umiesz gotować. - powiedziała Cass, gryząc truskawkę. Dołączyłem do nich.
- To zrobiła Lotta. - powiedziałem biorąc łyk soku.
- Jak... ona? O której ona wstała? I jak to ogarnęła? - zapytał Niall przeżuwając naleśnika. - Nie mów, że ona poszła do szkoły, stary.
- No widzisz... wzorowa uczennica. - powiedziałem, krojąc śniadanie.
- Fajne. - odezwał się Liam. Poczyniłem obserwację. Ostatnio jest bardzo małomówny.
- Pycha. - oznajmił Niall mlaskając.
- Kurwa! - usłyszeliśmy krzyk z salonu. To chyba obudzony Zayn. - Louis uważaj jak chodzisz! - krzyczał i jednocześnie jęczał.
- Uważaj gdzie leżysz! Ja nie patrzę pod nogi kiedy idę po schodach. Następnym razem polecam wannę. -Śmialiśmy się i dławiłem się jedzeniem. Stary dobry kumpel Niall mi pomógł i uratował mnie od zgonu spowodowanego naleśnikiem. Do kuchni wkroczył Louis przewracając oczami, a za nim wczołgał się Zayn. Przez cały czas się kłócili. Normalnie jak stare baby. Oczywiście bez obrazy dla starszych pań. Nie chciałem.
*Niall
Cassie wydaje mi się jakaś przygnębiona. Albo to ja jestem przewrażliwiony. A może jedno i drugie? Oczywiście dzisiaj nie poszliśmy do szkoły. Prawie każdy miał kaca. Wyjątkiem był Liam, który nie może i nie bardzo lubi pić. Zresztą cały czas był nieobecny. Cassie siedziała przy stole i trzymała w rękach tabletkę przeciwbólową. Louis i Zayn cały czas się kłócili. Sandra złapała się za głowę.
- Ciszej bądźcie - szepnęła ostro. Ona chyba najwięcej wczoraj wypiła. Włożyła do ust tabletkę i popiła wodą. Łokcie oparła na stole, a twarz ukryła w dłoniach. To chyba nie tylko z powodu kaca. Dużo mi się już zwierzała i ma do mnie zaufanie. Może i tym razem mi coś powie? Spojrzałem na wszystkich po kolei. Louis siedział z półprzymkniętymi oczami i próbował udowodnić całemu światu, że nie jest wcale zmęczony, Harry łaskotał go delikatnie jakimś piórkiem w policzek. Zayn wyglądał, jakby miał zaraz zwymiotować, a Liam jak zawsze, czyli nieobecny. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Sandra wstała z ociąganiem i powlokła się, by otworzyć. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, głównie spowodowanym naszym kacem. Do kuchni weszła Cassie a za nią jakiś chłopak. Popatrzył na nas zdziwiony.
- Cassie? O co chodzi? Kim oni są? - Zapytał, jakby był nie wiadomo kim.
- To moi przyjaciele. Eh, przedstawcie się, bo mnie boli głowa. - Usiadła w poprzedniej pozycji przy stole. Chłopak podszedł go każdego z nas.
- Hej jestem Bradley - przywitał się. Powiedzieliśmy mu nasze imiona z mniejszym entuzjazmem. - Cassie? Masz kaca?
Brawo człowieku, jesteś po prostu geniuszem. Powinieneś dostać nobla za spostrzegawczość. Oczywiście to był sarkazm, nie ma takiego nobla. No nie ważne. Cassie tylko westchnęła.
- Noo coś ty Brad... - odparła, a głowa zjechała jej z ręki i prawie uderzyła się o stół. Wyprostowała się gwałtownie.
- Nic mi nie jest. - Powiedziała szybko.
- Była impreza i mnie nie zaprosiłaś? Kiedyś się zemszczę, zobaczysz. - Już lubię tego Brada.
- Oczywiście Ley, oczywiście, ale proszę nie dziś. - Jęknęła i położyła głowę na stole. Po chwili poderwała ją i spojrzała z radością na chłopaka. Zerwała się od stołu i rzuciła mu ręce na szyję. - Brad! Tak dawno cię nie widziałam, co ty tu robisz? - Parsknęliśmy śmiechem takim, na jaki nas było stać.
- A Lotta jest?-zapytał szatyn, śmiejąc się. Sandra wróciła do stołu i znowu położyła na nim głowę. Co on do nich ma? Zapomniałem... jest ich przyjacielem. Ty i twoje rozumowanie Niall. Cass powoli podniosła głowę i spojrzała na chłopaka. Westchnęła głośno i wzięła łyk wody.
- W szkole.-spojrzałem na Bradleya i wyczytałem z jego oczu, że jest zaskoczony.Przeczesałem palcami swoje blond kłaki i wstałem. Podparłem się łokciami o blat i spojrzałem na sufit.Biały...jak zawsze.Spojrzałem na Zayna.Wyglądał jakby po nim przejechał tir. Z jego twarzy można było wyczytać, że jest zmęczony.Przejechałem tak wzrokiem po każdym.Na razie zdrowo myślącymi osobami był tu Liam i ten Bradley.Pytam się jak ona ogarnęła ten burdel? I skąd wzięła siły by pójść do szkoły? Szacunek.
Charlie*
Czwarta lekcja.Jakoś przeżyłam.Na szczęście nie ma tego idioty.Mam na myśli Dylana.Chyba bym nie wytrzymała i polała by się krew.Nienawidzę gościa.Mniejsza z tym...pewnie was interesuje jak ogarnęłam SAMA ten bałagan w domu? Po pierwsze wypiłam bardzo mało, po drugie poszłam spać wcześniej , po trzecie ustawiłam sobie budzik na czwartą rano, a po piąte przez dziesiąte nie lubię gdy w domu jest bajzel i tyle , a do szkoły muszę chodzić by zdać.No i obiecałam też mamie , że będę grzeczna.Grzeczna Lotta.No i bym zapomniała! Mentos śpi u mnie w pokoju.Ten psiak to skarb.Pomógł mi nawet trochę ogarnąć dom.
Weszłam z resztą klasy do sali matematycznej.Nienawidzę tej lekcji.Nie chodzi o to ,że nie lubię matmy...nie lubię zachowania swojej klasy na tej lekcji.Wszyscy się śmieją, krzyczą i wydurniają.Gorzej niż w zoo małpy.Usiadłam w ławce w kącie i czekałam aż zacznie się cyrk.
- Otwórzcie podręczniki na stronie 56 i wykonajcie zadanie 4. - Ćwiczyliśmy to wczoraj.Na szczęście mi chciało się iść wczoraj do szkoły i wszystko rozumiem.Na lekcji jeszcze panowała cisza.Dziwne.Rozwiązałam zadanie bez problemu.Robiłam kolejne...5,6,7,8,9...ciągle cisza.Co się stało? Roboty czy co? Rozglądnęłam się po klasie i nabrałam powietrza do ust.Co za zmiana.Żadnych krzyków, latających kulek i samolocików...nawet ci najgorsi próbują wykonywać zadania.Nie rozumiem.Skończyłam wszystko i zastanawiałam się co mam robić.Otworzyłam z tyłu zeszyt i wyjęłam ołówek.Trochę po bazgrolę.
Po lekcjach nastał najlepszy moment.Wracam do domu.Ze słuchawkami na uszach przemierzałam kolejne metry.Bez problemu trafiłam pod swój dom.Otworzyłam kluczami drzwi i wkroczyłam na teren Lotty.Jestem ciekawa czy te matoły zrobiły coś oprócz siedzenia i oglądania telewizora.Weszłam do kuchni.Porządek,wszystko jest na swoim miejscu.Nawet pozmywali naczynia po sobie.Nalałam sobie soku do kubka i przypomniałam sobie mamę.Zadzwonię do niej.Wyciągnęłam z torebki telefon.Znalazłam numer do mamy i nacisnęłam zieloną słuchawkę.Parę sygnałów i poczta głosowa się włącza.No cholera jasna! Próbowałam tak jeszcze parę razy.Pewnie ma wyłączony telefon.Trudno później spróbuję.Wypiłam do dna sok ,zabrałam torbę i ruszyłam na górę.Gdzie oni są?Poszłam do swojego pokoju.Przebrałam się w ubrania po domu.Kiedy ubrałam koszulkę usłyszałam głośne śmiechy dochodzące z podwórka.Spojrzałam przez okno, a tam zobaczyłam chłopców bawiących się z Mentosem. Cass leżała i opalała się i chyba słuchała muzy.Ma słuchawki w uszach.Pewnie nie chce słyszeć tych wszystkich wrzasków. Ma pewnie największego kaca. Tylko co tam robi Brad? Bawi się razem z chłopakami.Nie mówił mi , że nas odwiedzi.Zasłoniłam okno zasłoną i ruszyłam na dół.
Cassie*
W uszach brzmiały mi nuty piosenki Ed'a Sheeran'a, pomieszane z szumem spowodowanym kacem. Mimo wszystko było mi dobrze. Leżałam wygodnie na leżaku, w krótkich spodenkach i koszulce, związanej w supełek nad brzuchem. Było bardzo ciepło, miałam na nosie okulary, zza których obserwowałam chłopaków. Postanowili rozpocząć tresurę Mentosa. Muszę przyznać, że to bardzo mądry pies. Potrafi już siadać i kłaść się na polecenie. Ze wszystkich chłopaków najbardziej słucha Louisa. Mają podobną naturę, oboje kochają wygłupy. W ogrodzie Charlie jest basen, w którym Louis postanowił umyć Mentosa. No nie powiem, genialny pomysł. Niall wyłączył filtr i z pomocą Zayna przywiązał wąż ogrodowy do drzewa stojącego blisko basenu tak, że mieli jeszcze dodatkowy prysznic. Louis rozebrał koszulę i w spodenkach wskoczył na bombę do basenu. Reszta chłopaków poszła za jego przykładem. Tommo przywołał Mentosa, ale on tylko podkulił ogon i schował się w krzakach. Rozbawiona wstałam i wywabiłam go stamtąd. Trzymając go na rękach podeszłam do brzegu basenu i wyciągnęłam ręce z Mentosem w stronę Louisa. Nie był lekki i do tego się szarpał, więc wpadł do wody. Skomląc zaczął nieudolnie pływać.
- Mentos! - usłyszeliśmy głos Charlie. Podbiegła do nas i zaczęła się rozglądać. - Biedaczek, utopi się! Harry, ratuj go! - Stała, bezradnie machając rękoma. Zaczęłam się śmiać.
- Sama go uratuj. - Zaproponowałam. Spojrzała na mnie wielkimi oczyma.
- Niby jak? - Wskazała na swój strój, dając mi do zrozumienia, że nie może wejść do wody w ubraniu.
- Na przykład tak - Odparłam i popchnęłam ją do basenu. Z piskiem wpadła na Zayna. Harry rzucił się jej na pomoc, opryskując wszystkich dookoła tak samo zrobił Brad, pogarszając sytuację.
- Ludzie! - Wrzasnął Niall - Zayn się topi! Lotta, zejdź z niego! - Również rzucił się, by ratować przyjaciela. W basenie nie było głęboko. Najwyżej 2 metry wody. Zayn kaszląc wyłonił się spod tafli. Podszedł do barierki, wyszedł i położył się na trawie. Charlie zażenowana próbowała schować się za Harrym. Louis rozglądał się gorączkowo.
- Gdzie Mentos? - zapytał Louis. Liam, który przez czały czas siedział na leżaku, obok basenu wreszcie wykazał zainteresowanie całą sytuacją. Wyciągnął z kieszeni opakowanie cukierków.
- Chcesz? Mam jeszcze dwa. - Powiedział wyciągając w stronę Tomlinsona rękę z mentosami.
Liam*
- Chcesz?Mam jeszcze dwa. - wyciągnąłem pogniecioną paczkę z dwoma mentosami z kieszeni.Nie wiem dlaczego , ale Tommo spojrzał na mnie miną typu ''Serio Liam?Serio?''.Włożyłem ją z powrotem do kieszeni w spodenkach.W tej samej chwili kiedy chciałem usiąść wskoczył na mnie nagle ten cukierek.Wystraszyłem się i pisknąłem jak baba.No co? On tak nagle na mnie naskoczył.Spojrzałem na chłopców i dziewczyny , a oni chichotali.Ten się śmieje kto się śmieje ostatni.Usiadłem na leżaku sprawdzając dookoła czy żadne zwierze nie próbuje mnie zabić. Nałożyłem okulary na oczy i nawilżyłem swoje usta sokiem .Ahhh...odpoczynek.To ja rozumiem.Ja, Słońce,s oczek i banda dzikich neandertalczyków w basenie.Czego chcieć więcej??? Brakuje mi tylko jednej , a jak wielkiej rzeczy , a raczej osoby.No wiecie...tęsknię.Tęsknię za moim Loczkiem.Nie! To nie Hazz. Znaczy jego też kocham, ale to nie o tego Loczka mi chodzi.No więc poznałem jakieś cztery miesiące temu bardzo ładną, piękną, słodką, uroczą, zabawną i śliczną dziewczynę.Ma na imię Danielle .Awww...jest przecudowna.Na razie piszemy ze sobą, rozmawiamy przez skype i takie tam.Próbuję poświęcić jej jak najwięcej czasu.Niestety jest szkoła, próby, koncerty i tak przez cały czas.Czekam tylko na wakacje.No wiecie jak to jest jak ktoś się wam podoba i nie wiecie co zrobić, by ta druga osoba też czuła to samo do ciebie.Ja staram się być tym księciem z bajki.Dałbym się zabić za tą dziewczynę.Mówię wam.Jej ciemne oczy,kręcone włoski,śliczna cera i jej uśmiech.Normalnie już mi się śni po nocach.Mógłbym chwalić Dani cały dzień .Chłopcom o jej jeszcze nie mówiłem.Było by to tak '' Zaproś ją do nas'',ale ja nie chcę by ona uciekła zanim wejdzie do domu.Tak było z innymi dziewczynami.Zawsze się wydurniali i zachowywali jakby im brakowało piątej klepki.Tylko kiedy oni zapraszają do domu laski to musi być wszystko idealnie i super.To mnie w nich denerwuje.Myślą ,że JA będę ich aniołem stróżem i ich Daddym .Trzy razy nie dziękuję bardzo.
- Cholera!-usłyszałem krzyk Nialla.No co tym razem? Podniosłem okulary przeciwsłoneczne do góry i spojrzałem na blondyna, który w tamtej chwili mocował się z Tic-Tac'em czy jakoś tam.Ciekawe co Niall zrobił temu biednemu pieskowi.Jak na małego psiaka nieźle dogryzł naszemu głodomorowi. Podniosłem się z leżaka i podszedłem do basenu.Usiadłem na kafelkach i zamoczyłem nogi w wodzie .Zayn i Lou chlapali się wodą, Harry pomagał Niallowi wyjść z opresji , a dziewczyny gadały.Wszyscy byli tacy szczęśliwi i radośni.Ciekawe czy dziewczyny polubiły by Dani? No ba.Ją każdy lubi...ale ona jest moja! Znaczy ona jeszcze nie wie ,że będziemy razem.
Przynajmniej takie mam marzenie.Jedno z moich największych od czterech miesięcy.
Ósemka!!! YEACH...komentujcie! NIE BÓJCIE SIĘ! Nie gryziemy :> To dla nas wiele znaczy :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz