*Cassie
Leżeliśmy razem w moim łóżku i oglądaliśmy "Paranormal Activity". Opierałam głowę na ramieniu Louisa i próbowałam skupić się na filmie.
- Oglądam to już trzeci raz i nadal nie rozumiem co w tym strasznego. - mruknęłam. Lou wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale tytuł jest fajny, no i wszyscy to oglądają. Nie ważne, cicho. - Poprawiłam się i porządniej nakryłam kołdrą. Leżeliśmy dalej w ciszy, Tommo objął mnie ramieniem. Spojrzałam na jego dłoń, potem na jego twarz. Oderwał wzrok od ekranu laptopa i odwzajemnił spojrzenie.
- Co robisz? - zapytałam. Zobaczyłam nieokreślony błysk w niebieskich oczach. Jego twarz zaczęła się przybliżać, a oczy zamykać. Odruchowo zerknęłam na jego usta i zapragnęłam poddać się temu pocałunkowi.
Zerwałam się, nim zdążył zbliżyć się na dwa centymetry.
- Co ty wyrabiasz?! - wkurzyłam się. Zmarszczył brwi.
- Co takiego?
- Chciałeś mnie pocałować! - mój głos był nieco wyższy, niż zazwyczaj. - Odbiło ci?! Jeśli jesteś niestabilny emocjonalnie, to idź się lecz, a nie pocieszaj mną po rozstaniu! - Nie czekałam, tylko wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami. Właśnie zepsułam coś, na co czekałam od długiego czasu. Nie bardzo wiedziałam, gdzie się podziać, więc poszłam do pokoju Harry'ego i położyłam się na jego kanapie. Patrzyłam w sufit i słuchałam chrapania chłopaka.
*Charlie
Przed snem rozmawiałam sam na sam z Cassie.Obie wypłakałyśmy się w ramię, obiecałyśmy że nikomu o tym nie powiemy.Nasi przyjaciele, rodziny też o tym się nie dowiedzą.Będziemy starały się żyć tak jakby ten wieczór nie miał miejsca.Nic się nie stało.Musimy puścić to w niepamięć.
Harry i moja przyjaciółka nie pozwolili mi jechać do domu.Siłą wciągnęli mnie do pokoju gościnnego.Teraz jestem im za to wdzięczna, bo prawdopodobnie zżerałby mnie strach w tym wielkim domu.
Gdy tak leżałam w pokoju i patrzyłam w okno dachowe, zaschło mi w gardle.
Powędrowałam cichaczem do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki.Dom chłopaków nocą jest o wiele przyjemniejszy niż mój.To chyba dzięki tym wszystkim światłom w schodach i ścianach.
Usidłam przy wyspie.
- Nie śpisz jeszcze? - usłyszałam zachrypnięty, dobrze mi znany głos.Harry usiadł obok mnie.Miał na sobie tylko czarne bokserki.Nagle w kuchni zrobiło się gorąco.
- Nie mogę zasnąć. - wzięłam łyk.Przez chwilę milczeliśmy.Było to kilka minut, ale czułam się jakby mijały godziny.Nienawidzę niezręcznej ciszy.Mam wtedy wrażenie, że osoba obok słyszy moje myśli.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć? - zapytał, ale słyszałam w jego głosie coś co sprawiało że brzmiało to jak oznajmienie.Uniosłam kącik ust i kiwnęłam głową. - Zawsze będę przy tobie. - dodał ciszej wpatrując się w kamienny blat wsypy.Oparłam swobodnie głowę na jego nagim, umięśnionym ramieniu.Ta chwila była taka piękna.Mogłaby trwać wiecznie.
- Wiem. - szepnęłam zamykając powieki.Już dawno zrozumiałam, że Harry mi się podoba, ale gdy powiedział że szaleje za mną, to było nie do opisania.
Harry*
Nie wiem co ta dziewczyna ze mną zrobiła.Szybko wtargnęła do mojego życia i zdaje się, że już go nie opuści.Zawsze myślałem, że dziewczyny lecą na moją kasę, sławę. Bo tak było.
Charlotte jest inna. Potrafi znaleźć we mnie prawdziwego człowieka. Sprawia, że uśmiech na mojej twarzy rośnie, a serce przyspiesza szybciej bić.Tętno jakie przy niej odczuwam można zauważyć gołym okiem.
Chcę być najbliżej jej jak to możliwe.Chcę być jedynym, który ją dotknie, pocałuje, przytuli.
Co bym bez niej zrobił?
Nic.
Nie umiem tylko przyznać przed samym sobą, że ją... kocham. Kocham? Sam nie wiem.Chyba, chyba tak.
Po rozstaniu z moją byłą, dawną dziewczyną, nie zakochałem się już. Modest swatał mnie ze znanymi modelkami, ale nie czułem się z tym dobrze. Udawany związek, nie można nazwać miłością. Naprawdę, myślałem że nigdy już się nie zakocham.Czasami przed snem zadaję sobie pytanie: Co by było gdybym jej nie poznał?
Prawdopodobnie, nie dowiedziałbym się że Cassie to moja kuzynka, nie zdobyłbym Charlie.Nie mógłbym nigdy dokuczać Miller, nie mógłbym ochronić ich przed Grey'em.
To niesamowite jak te dziewczyny zmieniły nasze życie.
Pocałowałem Charlie w głowę.
- Idziemy spać? - szepnąłem, na co kiwnęła leniwie.
Odprowadziłem dziewczynę do pokoju gościnnego.Tak bardzo chciałem położyć się z nią w jednym łóżku.
- Dobranoc. - dałem jej całusa w zarumieniony policzek.Uwielbiam gdy to robi.Czerwieni się.
Gdy już miałem odejść, złapała mnie za rękę.W moich oczach zabłysła nadzieja.
- Śpij ze mną. - niemalże rozkazała z nutką błagania.Lekko zawstydzona swoją prośbą, po raz kolejny spuściła wzrok.
Trzy słowa.
Trzy pieprzone słowa, które rozwaliły mnie całego.
Oblizałem usta przyglądając się jej pełnym wargom.Może i jestem zboczony, ale nic z tym nie mogę zrobić.To jest silniejsze ode mnie.Wyrzuciłem z głowy nieprzyzwoite myśli.
- Oczywiście.Zaraz wracam, piękna.
Zabrałem ze swojej sypialni telefon i przełożyłem Cass na moje łóżko.Nie miałem pojęcia skąd tu się wzięła, ale nie o tym chciałem myśleć.
Wróciłem do Charlie i położyliśmy się.Było trochę niezręcznie.Nigdy tak blisko, świadomie nie byliśmy.Przypomniała mi się sytuacja gdy przebierałem Lottie. Cieszę się, że nie pytała o to dlaczego była przebrana.
- Jeszcze nigdy tak nie spałam. - wyznała.Byłem dumny, że ja jestem pierwszy. - Jest tak miło. - dodała, powoli opuszczając powieki.
''Miło'' to mało powiedziane.Jest wspaniale.O wiele lepiej niż gdy tylko się o tym myśli.
*Cass
Obudziłam się w łóżku Harry'ego. Niecodzienna sprawa, nie ma co. Wyjrzałam przez drzwi i ogarnęłam spojrzeniem korytarz. Wyszłam do kuchni i zjadłam szybkie śniadanie. Kiedy wróciłam do swojego pokoju znalazłam Louisa, śpiącego w moim łóżku. Zmarszczyłam czoło. Ściągnęłam z niego kołdrę i kazałam wyjść. Nie był chyba zainteresowany propozycją, bo odwrócił się na drugi bok, podciągnął nogi i dalej cicho chrapał. Mruknęłam pod nosem parę przekleństw i zabrałam ubrania, żeby przebrać się w łazience.
Kiedy skończyłam Louis nadal spał w moim łóżku. Zabrałam poduszkę z fotela i rzuciłam w niego. Uderzyła go w twarz, znów coś mruknął, chwycił poduszkę i przytulił się do niej. Prychnęłam i wyszłam do kuchni. Przysiadłam się do Liama i podjadałam jego owsiankę z truskawkami.
- Louis śpi w moim łóżku - westchnęłam. Zakrztusił się. Poklepałam go po plecach. Wypluł kawałek truskawki na dłoń i wyrzucił ją do kosza.
- CO robi?
- Śpi w moim łóżku. Weź go. - oblizałam palce z owsianki. Chłopak westchnął, wstał i poszedł do mojego pokoju, a ja za nim. Złapał Louisa za nogi i kazał mi zrobić to samo z jego rękami. We dwójkę zanieśliśmy Tomlinsona do piwnicy, ułożyliśmy na starej kanapie i zamknęliśmy drzwi na klucz.
- Nie ma sprawy - powiedział Liaś obojętnie, otrzepując teatralnie dłonie. Uśmiechnęłam się i podziękowałam.
Charlie*
Rankiem...
Dosyć późno rano znalazłam się w kuchni.Gdy spojrzałam na zegar mało co nie wyplułam własnego języka.Dawno powinnam być w szkole!
Wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha, oprócz Louisa, siedzieli i konsumowali przyrządzone przez Nialla śniadanie, a mianowicie tosty z serem i zieloną sałatkę z białym serem w kulkach.Siadłam na wolnym miejscu obok naszego kucharza Horana.
- Cześć. - rzuciłam krótko i położyłam głowę na stole.Zimny blat sprawił, że ciarki przeszły po moim ciele.
- Ktoś tu się nie wyspał. - zachichotał charakterystycznie blondas.Mogłabym leżeć w łóżku cały dzień, o ile byłoby wygodne i cieplusie.
- Kto wie co tam się działo w nocy... - skomentował Zayn, na co od razu się obudziłam.Spojrzałam na niego i wyczekiwałam wyjaśnień. - No ty i Harry...
Mój wzrok powędrował na Loczka, który właśnie próbował ukryć rumieńce, a jednocześnie zabić wzrokiem Mulata.
Odważyłam się wypowiedzieć na ten temat.Mam dosyć tego.
- Ja i Harry jesteśmy tylko przyjaciółmi, a to że spaliśmy w jednym łóżku to nic nie zmienia.Nie robiliśmy niczego innego oprócz spania...uwierz Zayn.... - powiedziałam spokojnie.
Napiłam się wody by ostudzić emocje.
Wymieniłam spojrzenie z Harrym.Oboje byliśmy trochę zmieszani tą sytuacją.
''Ja i Harry jesteśmy tylko przyjaciółmi''
Tylko przyjaciółmi?
Powiedziałam to, ale wcale tego nie czułam.Nie czuję tego samego gdy rozmawiam z Niallem, Bradem czy każdym innym chłopakiem.To na pewno nie jest to samo.
- Charlie ma rację...jesteśmy tylko przyjaciółmi... - odparł chłodno Harry.Okey, wiem że teraz mogę histeryzować, ale czy on naprawdę ma mnie TYLKO za przyjaciółkę? To jak wypowiedział te słowa swoimi malinowymi, pełnymi wargami.Wypruł te słowa z emocji.
Znienawidziłam tego.
Tego... tylko przyjaciółmi...
Uh! Te dwa słowa dręczyły mnie cały ranek.Myślałam o tym pomagając Niall'owi, biorąc prysznic, patrząc za okno jak śnieg zakrywa Londyn....
Te słowa były dla mnie echem.Jak w głowie tak i w sercu.Nie potrafiłam się ich pozbyć, a to że przebywałam z Harrym pod jednym dachem, nie pomagało.
Zadzwoniłam do matki by trochę porozmawiać.Dawno tego nie robiłyśmy.Kiedy w końcu odebrała, była zdziwiona.
- Charlie? To ty córciu?
A masz inną córkę, która także nosi imię Charlotte?
Sama nie wiedziałam od czego zacząć.Z jednej strony chciałam jej o wszystkim powiedzieć, a z drugiej wolałam siedzieć cicho.
- Um, tak mamo. - mruknęłam i zaczęłam bawić się końcówkami włosów.
Kobieta cieszyła się, że mnie słyszy i przez kilkadziesiąt sekund nie zamykała ust.Opowiadała mi o wspaniałej pracy, wspaniałym, drogim hotelu w którym mieszka, o wspaniałym Robercie, który jest wspaniałym człowiekiem.
Wspaniale, wręcz.
Żyjemy w takich czasach, że zanim ktoś powie Jak się masz?, pyta cię o szkołę, pracę albo dom.Tak właśnie było z moją matką.
- Jak ci się żyje Charlie? - Już miałam odpowiedzieć gdy nagle. - Mam nadzieję, że nie zaniedbujesz lekcji ani domu.Pamiętaj! Zawsze zaklucz drzwi przed wyjściem.
Cicho przedrzeźniałam ją.
Ugh!
- Bardzo dobrze sobie radzę mamo. - rzekłam sarkastycznie. Przewróciłam oczami całkiem poirytowana tą rozmową.
Za następny temat do rozmowy, wzięła sobie święta Bożego Narodzenia. Przepraszała z żalem w głosie i mówiła, że zawsze mogę pojechać do dziadków pociągiem.Co to to nie.Kocham tych staruszków, ale nie chcę całe święta spędzić na kolanach babci i słuchać tej samej historyjki pod tytułem ''Jak poznałam twojego dziadka.''
Wykułam już ją na pamięć.
Potem mama gadała o prezentach. Fajnie, dostałam na własność jej ukochane, białe auto.
Nie mówię, że się nie cieszę. Jestem mega szczęśliwa bo jeden problem mam z głowy. Transport na przyszłość już załatwiony.
- Dziękuję. - odparłam krótko. Starałam się być jak najmilsza. - Teraz chciałabym coś ci powiedzieć...
- Słucham.
No w końcu!
Musiałam się streszczać bo symbol bateria migał na czerwono co oznaczało, że za moment padnie bateria.
- A więc...
Ekran rozświetlił się, a na wyświetlaczu pojawiła się chmurka ''Masz nową wiadomość''.Szybko zapomniałam o matce, która powtarzała moje imię.
Błyskawicznie otworzyłam smsa. Serce zabiło mi szybciej gdy zobaczyłam, że to od Harr'ego.
''Masz ochotę na małą wycieczkę? xx'' Głosiła wiadomość.
- Charlie? Jesteś tam?
Mruknęłam zwykłe ''yhym, chwilka'' i zajęłam się odpisywaniem Loczkowi.
'' Jasne. Zaraz bateria mi padnie, więc pogadamy na dole''.
Szybko wcisnęłam wyślij.
- Mamo, zadzwonię wieczorem.
- Ale...
W ostatnim momencie usłyszałam dźwięk wyłączającego się telefonu.
Podłączyłam telefon do kabla i położyłam urządzenie na podłodze.
Drzwi pokoju Cass otworzyły się.
- Gotowa? - zapytał Hazz.
Gotowa? Wysłałam mu smsa dwie minuty temu.
- Chciałbyś. - mrugnęłam do niego.Usiadłam na łóżku po turecku i poklepałam miejsce obok. - Siadaj.
Chłopak grzecznie wykonał moje polecenie.Oparłam łokcie o kolana i spojrzałam na niego pytająco.Zżerała mnie ciekawość gdzie chce mnie zabrać.Dosyć często zabiera mnie w różne miejsca, a tak naprawdę byliśmy tylko na jednej randce.Był to jeden z najlepszych wieczorów mojego życia. Może nawet...
naj-najlepszy?
- Co masz w planach?
- Zawsze musisz wszystko wiedzieć, tak? - uśmiechnął się promiennie, a ja przytaknęłam. - Zobaczysz jak dojedziemy.
Zrobiłam ponurą minę na co wybuchnął śmiechem. Dołączyłam do niego.
***
Kilkanaście minut później, byłam już gotowa.Naciągnęłam na dłonie białe, futerkowe rękawiczki.Na zewnątrz śnieg pada bez przerwy.Harry również szybko uwinął się z ubieraniem.Jego loczki zostały ukryte pod bawełnianą, szarą czapką, a umięśnione ciało ukrył pod zieloną, zimową kurtką.
- Gotowa? - zapytał ponownie.
- To raczej ja powinnam zapytać czy ty jesteś gotowy. - odparłam z nikłym uśmiechem.Harry jak dżentelmen otworzył mi drzwi domu, a potem drzwi samochodu.Patrzyłam jak okrąża samochód i zaraz znalazł się obok mnie.Samochód wypełniało ciepło i mimo tego, że przez większość czasu milczeliśmy, było przyjemnie.Opierałam głowę o zamarzniętą szybę.Chciałam zadać mu to jedno, bardzo znaczące dla mnie pytanie.Miałam na myśli to o nas.Niestety byłam zbyt nieśmiała i bałam się odpowiedzi.Postanowiłam przestać o tym myśleć.Skupiłam się wyłącznie na miło spędzonym czasie.
- O czym tak myślisz? - zapytał Harry.Wzruszyłam ramionami.
- Cały czas jestem ciekawa gdzie mnie zabierasz. - skłamałam. Wiem, że to mój bliski przyjaciel, ale nie mogę mu tego teraz powiedzieć.Nie kiedy prowadzi samochód.
Harry zacisnął palce na kierownicy i chrząknął.Otworzył usta i kilka sekund później powiedział.
- Wiesz... tak naprawdę nie wiem gdzie jedziemy.
Co? Zaprasza mnie na wycieczkę, ale nie wie dokąd jedziemy? Zdziwienie nie zniknęło z mojej twarzy. Nie pytałam. Czekałam tylko na wyjaśnienia.
- Chciałem spędzić z tobą czas sam na sam. - to jak układał przy tym wargi w głowie się nie mieściło.
Moje serce urosło o dwa rozmiary słysząc jego wyznanie.
Szok na mojej twarzy zmienił się w zawstydzony uśmiech.W głębi duszy skakałam na palcach.
- Okey.
Nic więcej nie potrafiłam powiedzieć. To zbyt piękne, że taki facet, jak Harry chce spędzać czas ze mną, a nie jakąś inną panną. Jest tyle dziewczyn w naszej szkole. Są śliczne, gustowne i wiedzą jak gadać z chłopakami. W przeciwieństwie do mnie.
Po trzydziestu minutach Harry skręcił w jakąś pustą drogę, która prowadziła przez mroczny las. Gdybym go dobrze nie znała pomyślałabym, że chce mnie wykorzystać. Lasem jechaliśmy przez dziesięć minut.
Wyjechaliśmy z lasu i znaleźliśmy się na łące. Oczywiście białej łące. Na środku rosła wielka wierzba, również okryta białym puchem. Naciągnęłam czapkę na głowę i wysiadłam z samochodu. Chłód otoczył moją twarz dlatego schowałam nos w szaliku.
- Zimno ci? - spytał z troską chłopak. Kiwałam przecząco głową.
Nie chciałam niszczyć tego wypadu. Może być tak miło...
*Cassie
Zaczęła się przerwa świąteczna. Cały czas zamartwiam się, gdzie spędzę ten czas. Wszyscy domownicy wyjeżdżają do rodzin, możliwe, że Charlie zostaje sama, więc to jest jedyna ewentualność, ale jeżeli wróci jej matka, to nie mam zamiaru zwalać im się na głowę. Pomyślałam o tacie. Możliwe, że pozwoli mi przenocować. Nie chcę, by chłopaki wiedzieli, że będę sama. Pewnie będą próbować mnie namówić, żebym z nimi jechała. Robili to już kilkakrotnie. Włóczyłam się po parku, tym razem ubrana porządnie w ciepły płaszcz i wysokie buty. Po tym wszystkim wciąż trudno mi się pozbierać. Dostałam śnieżką w plecy. Odwróciłam się. Ktoś porwał mnie w ramiona i zakręcił wokół siebie.
- Cześć, piękna!
- Zac! Zawsze tak witasz się ze znajomymi? - roześmiałam się. Tego mi właśnie brakowało. Trochę odskoczni od codzienności.
- Tylko z tymi wyjątkowymi. - uśmiechnął się i wrzucił mnie do zaspy, po czym sam położył się obok. Starłam śnieg z twarzy i rzuciłam na niego.
Długo razem wygłupialiśmy się w śniegu. Kiedy zmęczeni i mokrzy usiedliśmy na ławce, on stwierdził, że jest głodny. Zaprosił mnie do małej knajpki niedaleko. Wpakowaliśmy się do środka i usiedliśmy w pobliżu kominka, ściągając najmokrzejsze części odzieży. Wystrój knajpy był w bardzo miłym, ciepłym stylu. Meble były z grubo ciosanego drzewa, na ścianach tapeta, przedstawiająca pola ze zbożem o wschodzie słońca. Żyrandol był z ogromnego, drewnianego koła od wozu, a kelnerki ubrane w spódniczki do kolan, grube, wełniane skarpety i ciemne kamizelki, narzucone na białe koszule z ozdobnym kołnierzykiem.
- Nigdy tu nie byłam. - zauważyłam.
- To nowy lokal. - wyjaśnił Zac. - Z polską kuchnią. Podobno jakiś polak ją otworzył.
Na słowo "polską" wyprostowałam się gwałtownie. Polskie jedzenie? Chyba nie wyjdę stąd aż do zamknięcia. Podeszła kelnerka i podała nam menu, zapisane na pożółkłych kartach. Nazwy dań były zapisane po angielsku, a ich polskie znaczenia w nawiasach, mniejszymi literami. Śmialiśmy się z Zakiem, próbując przeczytać bezbłędnie trudne słowa.
- Poddaję się - westchnął chłopak, opadając na oparcie, kiedy po raz kolejny nie udało mu się wypowiedzieć słowa "karkówka". Zamówiliśmy ciepły żurek w chlebie, a na drugie danie placki ze skwarkami. Do picia wzięliśmy zwykły kompot jabłkowo-wiśniowy.
Harry*
- Wcale tak nie było! - oburzyła się, ale jej kącik ust unosił się.W ramach kary lekko uderzyła mnie w ramię.
- Czy ty mnie właśnie uderzyłaś? - zapytałem unosząc brwi.Przystanąłem.
- A co? Ślepy jesteś? - zarechotała i trafiła śnieżką w moją twarz.Ścisnąłem mięśnie twarzy.Mimo mrozu jaki ogarnął moją buźkę, roześmiałem się i poszedłem w ślady Charlie.Uformowałem kulkę śnieżną.Zanim zdążyłem rzucić w dziewczynę, ona już uciekała między drzewami.Nie stałem jak idiota, pobiegłem za nią.
Śnieg z gałęzi złośliwie zsypywał się na moją głowę, a Lottie cudem unikała takich rzeczy.
Brunetka za każdym razem gdy odwracała się, poszerzała swój uśmiech.Pewnie.Wszyscy śmiejmy się z biednego Hazzy, który został napadnięty przez głupi śnieg.
- I tak cię złapię! - rozpinam kurtkę w celu uzyskania więcej wygody.Wypycham ręce do przodu i taranuję wszystkie zamrożone krzaki.Trochę to jak gra w rugby.Tylko moją wygraną jest złapanie dziewczyny.
- Nie masz szans! - Lottie odkrzykuje i biegnie dalej.To już trzeci raz gdy się z nią ścigam.Za każdym razem przegrywałem.
Przeskakuję przez ścięte, grube drzewo i zwinnie omijam kolejne przeszkody.Mimo tego, że bieganie w śniegu nie jest łatwe to i tak świetnie się bawię.Gdyby wszystko było proste to świat byłby nudny.
Przyspieszam.Tak, niewiele dzieli mnie do złapania Charlie.Słyszę szybki oddech dziewczyny mieszający się z chichotem.Piękny dźwięk.W końcu łapię ją za ramię.Trochę mocno nią targnę przez co wpada na mnie i oboje upadamy na zimny puch, który amortyzuje nasz upadek.Moja przyjaciółka leży na mnie, a nasze twarze dzielą centymetry.Czuję jej ciepło i perfumy, które mógłbym wąchać bez chwili wytchnienia.Wyglądała przepięknie spoglądając z pod długich rzęs prosto w moje oczy.Przypomina mi małą, niewinną ciemnowłosą śnieżkę.Prawdziwa księżniczka.Moja księżniczka.Nie rozumiem jak można być tak nieskazitelnym.Każdy kto uważa, że jest nudna, po prostu jej nie zna albo jest kretynem.
- Złapałem cię. - oznajmiłem dumnie.Milczała i tylko mięciutką jak piórko rękawiczką, starła śnieg z mojego czoła.Nie wiedząc co dalej powiedzieć, leżeliśmy bez ruchu, patrząc sobie w oczy.Mógłbym tak do końca świata.Nie obchodziło mnie, że moja kurtka za moment zacznie robić się wilgotna, a potem mokra.To co czuję będąc z Charlie rozpala wszystkie moje smutki.
Nagle zdziwiłem się, że jej twarz zbliża się do mojej.Zamknęła oczy i leciutko rozszerzyła usta.Złapałem dłońmi za jej zarumienione policzki i już nie mogłem doczekać się tego co miało się zdarzyć.Tak długo na to czekałem.
- Chcę... - wyszeptała.
Ja też chcę.Pragnę poznać ten smak.Wiem, że jej usta idealnie będą pasować do moich.
W tym najmniej potrzebnym momencie, usłyszałem dźwięk mojego telefonu.Do diaska! Teraz?! Charlie szybko zsunęła się ze mnie, wstała i otrzepała z śniegu.
Oddaliłem się trochę i warknąłem do telefonu.Byłem mocno poirytowany.
- Czego, do cholery! - kopnąłem w zaspę.
- Harry? Synu, tu twoja mama. - zrzedła mi mina słysząc zdziwiony głos matki.Od razu zacząłem ją przepraszać i tłumaczyć się, że dzisiaj nie jestem w humorze.Też sobie wybrała moment. - Chciałam tylko zapytać czy zdecydowaliście się przyjechać do nas na święta.Wiesz, to już za tydzień kochanie. - przypominała.
- Wiem, mamo.Dam ci znać jeszcze w tym tygodniu. - uśmiechnąłem się i zerknąłem na Charlie.Była trochę zakłopotana.
''A i dziękuję ci mamo, że przeszkodziłaś mi w bardzo ważnej sprawie, która miała dla mnie ogromne znaczenie''
Pożegnałem się z moją rodzicielką i wróciłem do dziewczyny. Również dziwnie się poczułem.To już drugi raz kiedy ma to się wydarzyć, ale coś nam przeszkadza.Nie rozumiem...
Następnym razem będę miał wszystko w dupie.Choćby wielki meteor wpierdzielił w mój dom, nie zwrócę na to uwagi.
- Um, to idziemy dalej? - wymamrotałem, pocierając kark.
- Tak, idziemy.
***
Dotarliśmy do zamarzniętego jeziora.Nie było one zbyt duże, ale wystarczające na to żeby jeździć na łyżwach.Czego oczywiście nienawidzę.Podniosłem, zasypany kamień i cisnąłem nim o lód.Ani jednego pęknięcia.Nastąpiłem na śliską powierzchnię.Jazda na butach jest o wiele łatwiejsza i nie wyglądam przy tym jak idiota machając rękami.Pomachałem do zadowolonej dziewczyny i uśmiechem zachęciłem ją by do mnie dołączyła.Wyciągnąłem do niej dłoń.
- Chodź do mnie. - nakazałem.
Przytuliłem ją mocno, a potem odwróciłem.Wydała cichy okrzyk gdy objąłem ją w pasie i zacząłem kręcić w koło.Cudem nie zaliczyłem kolejnej gleby.Chociaż...gdyby mój upadek miał skończyć się tak jak tamten, to dla niej mogę być cały siny.
- Harry! Ty głupku!
Krzyczała, śmiejąc się jednocześnie.
Odstawiłem ją i zrobiłem minę zbitego psa.
*Cassie
- Zac, jesteś kochany - wymamrotałam, kiedy siedzieliśmy obok siebie, popijając kompot.
- No tak, masz rację. - pogłaskał mnie po włosach. Nie poświęciłam temu większej uwagi. Ludzie wchodzili i wychodzili, nikt nie zwracał na nas większej uwagi. Ot, dwoje ludzi siedzących w restauracji. Wpatrywałam się w pomarańczowe płomienie, tańczące na zwęglonych kawałkach drewna.
- Zbieramy się? - zapytał Zac. Westchnęłam i kiwnęłam głową. Chciał zapłacić, ale uparłam się, że dopłacę i ostatecznie dołożyłam mu ćwierć ceny, co dla mnie i tak było za mało. Zwłaszcza, że ja zjadłam więcej.
Hej, hej koniec rozdziału 23. Podoba się? Jak wrażenia? Czyta to ktoś? Podzielcie się wrażeniami ;* ~ Obli
Rozdział bardzo fajny ale z tej czcionki strasznie ciężko się rozczytać ;/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział oby next był szybko ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Dopiero dziś trafiłam na twojego bloga i przeczytałam cały, jest strasznie ciekawy i dużo się dzieje. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. <3
OdpowiedzUsuń