poniedziałek, 22 grudnia 2014

14




*Cassie

Siedzieliśmy przed telewizorem. Oczywiście nie poszliśmy się uczyć. Po co? Na poprawę wszystko się wykuje.
- Jak myślicie, czemu Harry tak długo nie wraca? - zapytałam chłopaków zaniepokojona.
- Pewnie się miziają z Charlie - odparł Zayn. Faktycznie.
- A co ty się tak o tego Harry'ego martwisz? - zdziwił się Louis.
- Sama nie wiem - wzruszyłam ramionami. Miał rację, bardzo się o niego martwiłam. Nie wiem czemu. Po prostu czuję jakąś dziwną więź.. nie potrafię tego wyjaśnić.
- Ej, a jutro ma być próba. - poinformował Liam.
- Jaka próba? - zdziwił się Niall.
- Aa, wiem o co chodzi, to ta wymiana międzyszkolna? - upewniłam się. Liam pokiwał głową.
- Jakoś tak to jest, że klasa, która najlepiej się hmm.. przedstawi to potem jedzie do nich.
- Ej, fajne to. Ja chcę jechać. - ucieszył się Zayn.
- Do jakiego miasta? - zapytałam.
- Warszawa. - oznajmił Liam, a ja zamarłam. Spojrzałam na niego wielkimi oczami.
- Żartujesz.. - upewniłam się szeptem.
- Nie..
- O RANY! - podskoczyłam, szczęśliwa. - Naprawdę? Jeej! Jedziemy do Polski! Rozumiecie? Do Polski! - cieszyłam się i skakałam po kanapie. Zeskoczyłam na podłogę i uściskałam każdego po kolei. Złapałam Louisa za ręce i zaczęliśmy się kręcić w kółko. - Loui! Słyszałeś? Jedziemy do Polski! - odchyliłam głowę do tyłu i śmiałam się ze szczęścia.
Taki jeszcze jeden szczegół jeśli chodzi o mnie. Jestem po prostu zakochana w Polsce. Znam większość dużych miast, różne zabytki i uczę się Polskiego. Idzie mi całkiem w porządku, chociaż moja nauczycielka mówi, że strasznie kaleczę ten język. No trudno. Co ja poradzę, że oni tam mają jeszcze jakieś zasady ortograficzne, do tego nawet nie potrafię dobrze wymówić tego słowa. Serio, to wszystko jest trudne. Wychodzi mi jakieś "ortegrifia". A tych słów jest więcej do tego jakieś "ż", "rz" przecież to brzmi tak samo. Właściwie to te litery potrafię tylko zapisać. Wymowa to okropność. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Louis posadził mnie na fotelu.
- Najpierw to musimy wygrać. - Liam od razu zepsuł mi humor.
- Mhm.. to musimy się postarać. - uśmiechnęłam się. Zawsze marzyłam o wyjeździe do Polski. - Dobra nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Do jutra. - pomachałam im ręką i poszłam do swojego pokoju. Zabrałam piżamę i poszłam do łazienki. Przechodząc przez salon zauważyłam, że chłopaków już nie było. Szybcy są. W łazience zrzuciłam bandaż i umyłam się. Rany na ręce są już prawie niewidoczne, a opuchlizna mniejsza. Wzięłam do ręki szczoteczkę do zębów i umyłam zęby. Jest dobrze, szczoteczka wypadła mi z ręki dopiero jak wyjęłam ją z ust. To głupie uczucie być takim słabym. Przebrałam się do piżamy i poszłam spać. Jak zasypiałam wydawało mi się, że przyszedł Harry, ale może tylko mi się wydawało.

*Harry

Do domu wróciłem dosyć późno. Charlie nie mieszka zbyt blisko. Cały uradowany nucąc sobie piosenkę pod nosem wparowałem do domu. Nikogo już nie było w salonie. Poszli spać? Dziwne. Cały w skowronkach powędrowałem do swojego pokoju. Wskoczyłem w ubraniach na łóżko i westchnąłem. Szeroko się uśmiechnąłem do sufitu.
- Zgodziła się. - mruknąłem. Leżałem jeszcze tak chwilę i rozmyślałem jak będzie wyglądać nasza pierwsza randka. Gdzie ją zabiorę? W wesołym miasteczku już byliśmy, a do restauracji... nie, zbyt nudno. Musi być to wyjątkowe miejsce. Tak samo wyjątkowe jak ona. Lottie jest piękna, błyskotliwa i skromna. Ugh... to bardzo trudne. Nigdy nie miałem kłopotu z takimi sprawami. To też dziwne. Wstałem, ściągnąłem kurtkę i wyszedłem na balkon. Spojrzałem w górę i wtedy mnie olśniło. Gwiazdy! Tak gwiazdy! To jest własnie to. Charlie jest piękna, błyskotliwa i skromna. Dokładnie jak gwiazdy. Pokazują się tylko w nocy... świecą i są piękne. Wróciłem do pokoju. Wziąłem szybki prysznic. Włożyłem tylko spodnie od dresu i położyłem się. Zabrałem telefon do ręki i zacząłem pisać z Louisem. Muszę mu się pochwalić. Usłyszałem ciche pukanie.
- Proszę. - zza drzwi wyjrzała Cassie.
- Mogę? - szepnęła. Kiwnąłem głową. Włożyłem koszulkę, która walała się na podłodze. Nie chcę by Cass się peszyła. Usiadłem i pokazałem by usiadła obok.
- I jak tam? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami. - No powiedz. Co u ciebie... i Lottie?
Wiedziałem, że ktoś w końcu zapyta.
- A co miało by być? Jest wszystko okey. - powiedziałem zwyczajnie.
- Okey... dosyć długo cię nie było, Hazz. - zachichotała.
- Chwilę rozmawialiśmy i tyle. - odparłem.Ona pokiwała głową.
- Wiem, że kłamiesz dlatego teraz ci pomogę. - usiadła w siadzie skrzyżnym. - Lottie lubi się bawić, nie cierpi nudy i powagi. Więc teatr czy operę sobie daruj. Nie lubi orzechów i jest uczulona na sezam.Jej ulubionym romantycznym filmem jest Titanic... tu potrzebowałbyś dużo chusteczek, a co do horrorów to nie ma określonego typu. Jeżeli chcesz, by sama się do ciebie kleiła to weź mega straszny, ale nie taki że będzie biedna maiła traumę. Ojej... wtedy by się z tobą już nigdy nie umówiła. No... to gdzie ją zabierzesz? - zapytała uśmiechnięta. Skąd ona wie, że się umówiliśmy?! Ta kobieca podświadomość.
- Em... myślałem nad czymś romantycznym. Znam takie jedno fajne miejsce. Widać stamtąd Londyn i... pięknie jest tam nocą. Tyle świateł.
- No podoba mi się, a co z żarciem? - zapytała. Przewróciłem oczami.
- Najpierw będzie romantyczna kolacja przy świecach na tym wieżowcu, a później... - zamyśliłem się.
- A później usiądziecie na kanapie i będziecie oglądać Titanica. - klasnęła w dłonie - Zaopatrz się w koce bo tam na górze będzie zimno.
- A film?
- Film odtworzycie projektorem na ścianie. - niezły pomysł. - Jeżeli pozwolisz to ci pomogę wszystko przygotować.
- Serio?
- Serio.
- Dzięki Cass.
- Jeszcze mi nie dziękuj. - wstała i przybiliśmy piątkę. - Dobranoc i śnij o Charlie - mówiła wychodząc.
- Jasne. - mruknąłem i położyłem się spać. Ciekawe, że tak dobrze się dogadujemy. - Kurde... Scarlett. - otworzyłem szeroko oczy. - Trudno.

Charlie*

Gdy przekroczyłam próg szkoły od razu poszłam szukać Cass i chłopaków. Znalazłam ich przed klasą. Za raz będzie angielski.
- Lottie! - przytuliła mnie przyjaciółka. Przywitałam się z resztą wariatów. Tylko nie znalazłam piątego. - Gdzie Harry? - chłopcy poruszali brwiami, a Cassie przewróciła oczami.
- Ja już ci nie wystarczam? - zapytała z udawanym oburzeniem. Pogłaskałam ją po włosach.
-Kocham cię, ale ja tylko zadałam pytanie.
- Gdzieś  polazł. Zaraz wróci do ciebie. - uśmiechnęła się i pokazała mi język. Lekko uderzyłam ją w ramię.
- Ałć... uwaga Lottie robi się agresywna, odbiór.-powiedziała basem.
- Dziękujemy za informacje Cassandro. Wysyłamy posiłki. Bez odbioru. - odpowiedział Niall i zachichotaliśmy. Zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszliśmy do klasy tylko Loczka jeszcze nie było. Usiadłam z Cassie na samym końcu przy oknie.
- Witaj klaso! - przywitał się nauczyciel.
- Dzień dobry przepraszamy za spóźnienie. - do klasy wparował Harry, a za nim weszła zadowolona Scarlett.
- Nic się nie stało Panie Styles i Pani Russo. - mruknął nauczyciel. - Na początek ogłoszenia. W tą sobotę odbędzie się impreza Hallowenowa w naszej szkole. Wszystkich zapraszam. Słyszałem, że ma być fajnie... może sam się wybiorę. - mruknął, ale i tak słyszeliśmy. - No i będzie konkurs jak co roku. Najstraszniejsza para, pary wygrają jakieś tam nagrody. Spojrzałam na Russo. Ona na stówę wygra. Jest ładna i  godzinami przygotowuje się do takich imprez. Niech pocieszy się, że przez 10 minut będzie w centrum uwagi.
- Idziemy. - odparła Cassie pisząc temat lekcji.
- Mówisz poważnie? Na prawdę chcesz iść na ten idiotyczny bal? - zapytałam.
- Możę jest idiotyczny, ale co nam zaszkodzi. Będziemy najstraszniejszymi potworami w szkole. Scarlett, Jess i Chloe będą mogły patrzeć i podziwiać.
- Okey, ale wracam do domu przed północą.
- Dobrze kopciuszku. - obie zachichotałyśmy. - Nawet po północy gorzej nie będziemy wyglądać.
- Właściwie, to już wcześniej myślałam o tym balu. Tata przysłał mi sukienkę.
- O fajnie. Czekaj.. tata?!

Na przerwie rozmawiałam chwilę z Harrym, ale ta larwa Russo porwała go gdzieś. Przeklęłam pod nosem. Wróciłam do przyjaciół. Starałam się udawać, że wszystko jest w porządku. Udaliśmy się na stołówkę gdzie próbowałam zjeść w spokoju jabłko. Kocham ten owoc. Jeżeli jeszcze nie zauważyliście.
- To co idziemy, nie? Przebiorę się za... - Niall chwilę myślał. - Za coś czego każdy się boi, za coś co cuchnie, za coś... coś co odstrasza wyglądem. I już wiem za kogo się przebiorę... Zayn pożyczysz mi swoje ciuchy?
- Ty, ty gnido mała! - Malik zabrał Horanowi żelki. Niall wyglądał jakby zaraz miał się rozbeczeć.
- Pożałujesz swojego czynu Zaynie Javaddzie Maliku.
- Nie musiałeś używać mojego drugiego imienia. - mruknął rozbawiony Mulat.
- Owszem... musiałem. - Niall wstał spojrzał na Malika jak na debila. Powędrował do szkolnego sklepiku. Blondas jest tam stałym klientem. Spojrzeliśmy z wyrzutem na Malika.
- Ja tylko dbam o jego linię! - bronił się.

Muzyka. Na tej lekcji z naszym wychowawcą rozmawialiśmy na temat wymiany międzynarodowej szkół. Gdzie chciałabym pojechać? Szczerze to sama nie wiem. Gdzie się dostaniemy o ile nam się uda to myślę, że będę zadowolona. Lubię zwiedzać nieznane.
- Musicie dać z siebie wszystko... jeżeli chcecie wygrać. Jesteście wszyscy bardzo utalentowani i myślę, że nie zbłaźnicie się przed szkołą. Po lekcjach są próby i takie tam. Chyba rozumiecie o co chodzi? Tak? - pokiwaliśmy głowami. - Dobrze... wracamy do lekcji. - wychowawca dalej coś gadał.
Lekcja szybko zleciała. Wszyscy wyszliśmy na upragnioną przerwę.
- Wygramy to na sto procent. No bo nie ma lepszych muzyków, malarzy czy aktorów w innej klasie. - mówiła Cassie. - No może Kelly McClinn nieźle tańczy, a Rob Douty dobrze rapuje, ale tylko my jesteśmy jedyni w swoim rodzaju.
- Coś ty taka pewna, że wygramy właśnie my? - zapytał Lou.
- Wiem to. - jaka Cassie jest zadowolona i jak bardzo jej na tym zależy. - A teraz Lottie gadaj za co się przebierasz. Zombie, kościotrup, czy wampir? - pytała i szczerzyła się. Wzruszyłam ramionami.
- Za gnijącą pannę młodą. - zażartowałam.
- To ja chcę być druhną!

Wybierałam się właśnie na salę gimnastyczną. Koniec lekcji, czyli próby i jak to ujął nasz wychowawca ''takie tam''. One Direction i Cassie ćwiczą piosenki, które wykonają. Ja usiadłam na trybunach i myślałam nad tym, co namalować. Musi być to coś wyjątkowego i coś co sprawi, że wszyscy będą zbierać szczęki po podłodze. Tylko czy moja wyobraźnie jest tak bogata? Zobaczymy.
Miałam wiele pomysłów, ale który by tu wybrać? Widzę jak Cassie zależy na wygranej. Zapisywałam  najlepsze pomysły, które mi wpadały do głowy.

*Cassie

No więc zaczęły się próby. Jeśli chodzi o sekcję muzykalną to śpiewam tylko ja, chłopcy i Judy. Siedziałam na stole obok laptopa i majtałam nogami. Pan Dawson siedział obok na krześle i przeglądał YouTube. Chłopcy i Judy stali dookoła nas.
- I co? - zapytał wychowawca. - Macie jakieś pomysły?
- Możemy przedstawić jakiś utwór razem z teledyskiem. - zaproponowałam.
- To jest dobry pomysł. - Dawson pokiwał głową.
- Ale jaki? - zapytał rzeczowo Liam.
- No i tu się trzeba zastanowić. - wzruszyłam ramionami.
- Najlepiej coś żywego. - stwierdził Zayn.
- Wspominałem już, że nic od was? - upewnił się nauczyciel. - Nie żeby coś ten.. - Chłopcy kiwnęli głowami.
- Coś romantycznego - ożywiła się Judy. Przewróciłam oczami.
- Może "Shake it off" Taylor Swift. - Harry uśmiechnął się do mnie.
- Nie będę trząść tyłkiem na scenie. - pokazałam Stylesowi język.
- Chyba wszyscy się zgadzamy, żeby Cassie była głównym głosem, więc niech może ona wybierze? - zaproponował Liam. Wszyscy pokiwali głowami. Przekręciłam trochę laptop Dawsona do siebie.
- Poradzicie sobie tu? - upewnił się muzyk. - Sprawdzę, jak reszta sobie radzi.
- Jasne, prze pana. - Louis usiadł na jego miejscu.
- Może coś od Kelly Clarkson? - zaproponowałam. Włączyłam na próbę jakąś piosenkę.
- To nie jest romantyczne. - stwierdziła Judy.
- I teledysk nie do zagrania na scenie. - zauważył Niall.
- Dobra.. - szukałam dalej. - Czyli Kelly odpada... Może Taylor Swift?
- "Shake it off"? - podpowiedział Harry.
- Nie - zirytowałam się. - Ale może "I knew you were trouble"?
- Nie..
I tak mniej więcej minęła większość próby. Ciągle coś było nie tak. Po godzinie pufnęłam i zasłoniłam rękami twarz.
- Dobra, poddaję się. Chciałam jechać do tej Polski, ale wam nic nie pasuje.. - pierwszy raz tak się przejmuję szkołą.
- No dobra. - Louis obrócił do siebie laptop. - Mamy jeszcze pół godziny. - przeglądał różne utwory. Włączał, słuchał pierwsze kilka sekund i włączał następne.
- O, Adele "Skyfall" na pewno dasz sobie radę. - uśmiechnął się do mnie.
- Jasne, znam to. - odwzajemniłam uśmiech. - Chyba nawet to kiedyś śpiewałam, może w gimnazjum..
- Dobra.
Włączył. Śpiewałam z pamięci razem z piosenkarką. Kiwałam się na ławce z zamkniętymi oczami.
- No dobrze ci poszło jak na pierwszy raz - stwierdził Louis kiedy skończyłam.
- Ale szału nie ma - Harry puścił do mnie oczko, na co ja pokazałam mu język.


Lottie*

Ale to życie mnie męczy. Mam dwa dni na namalowanie wyrąbistego obrazu, a tyle mam spraw na głowie. Nie no... nic nie mam do roboty, ale nauka, impreza, wymiana, nauka i jeszcze nauka. Za dużo nauki, ale muszę się postarać. Skończę liceum i idę studiować prawo. Jest hajs, mało się napracuję, a mądra i sprawiedliwa jestem. Ta wiem skromność. Wyszłam z hali i udałam się do biblioteki na kompa. Może w internecie coś mnie zainspiruje. Cykałam, klikałam, pisałam..., ale nie znalazłam nic co mogłoby mnie zaszokować. Namaluję Cassie i wygramy. Nie no żarcik... co ja ma zrobić?! Po 30 minutach zaczęłam się nudzić. Kręciłam się na obrotowym krześle. Zaczęło kręcić mi się w głowie więc zatrzymałam się. W sali panowała grobowa cisza. Jedyne co dochodziło do moich uszu to odgłos klikania na myszce, kartkowanie stron książek i ciche oddechy innych. No i jeszcze moje myśli, które przy tej ciszy były bardzo głośne. Takiej nudy to ja nie doświadczyłam od wieków. No może kiedyś, gdy mama nie pozwoliła mi biegać, czytać książek i malować. Wtedy to myślałam, że zacznę rzygać tęczą dla frajdy. Dostałam sms'a, a dźwięk powiadomienia zapomniałam wyciszyć. Wszyscy kujoni i bibliotekarka spojrzeli na mnie. Czułam się jakbym zrobiła coś złego. Ludzie... to tylko cichy dźwięk.

Przeczytałam wiadomość pd Cass. "Poczekamy na ciebie przed szkołą :>" Odpisałam i szybko opuściłam salę  z nudów. Zapomniałam nawet powiedzieć do widzenia. Trudno. Wybiegłam po schodach na korytarz. Walnęłam niepotrzebne książki do szafki. Przemierzając szkolny korytarz szperałam w torebce. Klucze do domu, auta, dwie kosmetyczki, z których i tak nie korzystam, portfel, zegarek, telefon, jakieś papierki po cukierkach, tabletki i łańcuszek. O cholera... albo muszę mieć większą torebkę albo ja muszę zacząć dbać o porządek. W domu poważnie nad tym pomyślę, ale już wykluczam opcję drugą. Otworzyłam szklane, duże drzwi i w końcu mogłam nabrać świeżego, londyńskiego, czystego powietrza. Ta... czystego. Chowając zeszyt do torebki usłyszałam jak ktoś mnie woła, a może bardziej o mnie pyta.
- Charlie? - odwróciłam się na pięcie. Podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam tam stojącego, lekko przystojnego faceta. Spojrzałam na boki mając nadzieję, że gość się pomylił. Niestety szeroko się uśmiechnął i chyba chodziło mu o mnie. Mężczyzna  był brunetem, miał ciemne brązowe oczy, nie takie ładne jak Zayn, umięśnione ciało... no i był dosyć wysoki dlatego musiałam patrzeć w górę. Raziło mnie słońce. No błagam... Słońce wtedy gdy jest mało potrzebne. Zmarszczyłam brwi. Czekaj ta... ja go kojarzę. Ten sposób szczerzenia się, stania i to denerwujące przygryzanie wargi. W jego wydaniu jest to żałosne.
- Miło Cię ponownie widzieć żabko. - wytrzeszczyłam oczy. Mada fucka...  Will?! Matko Boska, przenajświętsza módl się za nami i teraz w godzinę śmierci. Błagałam w duchu, by teraz jakiś idiota szedł, przewrócił się na mnie, ja bym straciła przytomność, później pamięć i nie musiałabym się tak bardzo bać i cierpieć. Niestety... dzisiaj poziom idiotów w Londynie spadł.
- Przepraszam pomyłka. - odparłam i odwróciłam się.
- Hej! Lottie... To ja! Will Hings. Twój były, dobry chłopak.
- Mogłeś sobie darować dobry. - mruknęłam i przewróciłam oczami. - Daj mi spokój. To już chyba ci powiedziałam!
- Tak ale musiałem się z tobą spotkać. - okey... jest kretynem, ale skąd wiedział gdzie chodzę do szkoły i motyla noga od kogo dostał mój numer?!
- Ale ja nie chcę z tobą gadać ani nic innego robić. - głupie skojarzenie zaliczone.
- Daj mi pięć minut.
- Dwie.
- Dwie i pół.
- Gadaj.
- Po pierwsze i najważniejsze... przepraszam cię za ta krzywdę jaką ci wyrządziłem. Wiem... byłem cholernym dupkiem.
- Byłeś. - potwierdziłam kiwając głową.
- Ale ja na prawdę się zmieniłem. - ta, prędzej uwierzę w to, że święty Mikołaj nie istnieje. Tak... mam osiemnastkę, ale Mikołaja nikt mi nie odbierze. - Przez cały czas myślałem o tobie. - ha ha ha ha, dzisiaj jest 1 kwietnia? - Nadal mi zależy na tobie.
- No dobrze... a mógłbyś mi powiedzieć jak u nauczycielki? Dobrze się całuje? Albo co tam u tej plastikowej rudej szkapy? No, a ta Angelika... jaki ma rozmiar stanika? Podobno nieźle się bawiłeś na przerwie. - mówiłam, a on wkurzał się. Oj jak mi sprawiało przyjemność gdy się denerwował.
- Mnie Will'amie nie nabierzesz na te głupie sceny.
Oh Romeo, mój Romeo czym sobie ja zasłużyła na takie chamstwo?  O Boże... czym zawiniłam, że znalazłam sobie takiego dupka, a nie faceta? -mówiłam i nie dałam dojść mu do słowa. - Wolałabym kąpać się w lawie niż słuchać twoich pustych i nic nieznaczących słów. Żegnaj, Auf Wiedersehen, Au revoir i tak dalej... mam nadzieję, że sprawisz mi tą przyjemność i nigdy więcej nie pokarzesz mi się na oczy, dobrze? - sztuczny uśmiech powrócił na moją buźkę. Odeszłam cała zadowolona z siebie. Jak fajnie było powiedzieć mu to prosto w oczy. A teraz niech spada. Stanęłam przed pasami. Zobaczyłam Cassie i chłopaków, którzy chyba nas widzieli. Oł... zaczną się pytania. Ale wtopa. Chciałam zostać na tej stronie ulicy, ale moje nogi są nieposłuszne.
- Bo kiedyś was amputuję! - warknęłam do moich kończyn. Wariatka, przeszło mi przez myśl. Byłam coraz bliżej przyjaciół, a na ich twarzach rosło zamieszanie i zdziwienie.
- Kto to był i co od ciebie chciał? - jakbym słyszała własna matkę. Spojrzałam na Cassie, znudzona wszystkim. Ostatni raz zerknęłam w kierunku gdzie chwilę temu ''rozmawiałam'' z Willem.
- Taki jeden... znasz go. - mruknęłam.
 - Gościu wyglądał jakby czegoś chciał. - odparł Niall.
- No bo chciał, ale idiota był żałosny dlatego go spławiła? - zadała retoryczne pytanie Cassie. - Gołym okiem widać było, że ciota, podrywacz, flirciarz, kobieciarz i skończona gnida.
- Tak trzymaj - puściłam jej oczko.
- A konkretnie co chciał? - zapytał Harry.
- Em... przepraszał i tłumaczył się, jak to on się nie zmienił, ale znam go zbyt dobrze by uwierzyć w takie kłamstewka. - pokiwał głową i jak by mu ulżyło. Dziwne. Udałam, że tego nie widziałam. - To co śpiewacie?
- Było dużo kłopotów co do utworu, ale po burzy zawsze wychodzi słońce no i śpiewamy Adele.
- Super.
- A ty co malujesz? - po chwili obudził się Liam. Wzruszyłam ramionami.
- Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę.
- Masz dwa dni na namalowanie czegoś super extra. Wyrobisz się? - ile dzisiaj tych pytań.
- Dam radę. Jedna czy dwie bezsenne noce nie zabiją mnie. - odpowiedziałam Zayn'owi.

Niestety musiałam już wracać by zacząć swoją brudną robotę. Pożegnałam się z wszystkimi oprócz Hazzą. On został na koniec. Wtuliłam się w jego tors i przyłożyłam no do jego koszulki. Jacie... jak on pachnie.
- To kiedy? - mruknął do mojego ucha. Oblizałam swoje wargi.Jaki on jest fajny.
- A kiedy proponujesz?
- Hmm... wtorek wieczorem?
- Em... okey. Będę gotowa o siódmej. - szepnęłam do jego ucha. - Cześć Harry.
- Pa Lottie. - odeszliśmy w przeciwne strony. Tak... zawsze słońce przychodzi po burzy. Święta racja Cass. Odjechałam samochodem z szkolnego parkingu.

Cassie*

Chłopcy podwieźli mnie do domu a sami pojechali na jakąś próbę czy coś. Rzuciłam torbę w kąt. Dziwnie się czuję sama w tym domu. Chwilę stałam w salonie, po czym poszłam do kuchni, by zjeść jakiś prowizoryczny obiad. Stwierdziłam, że właściwie nie jestem głodna, więc wrzuciłam sobie garść płatków kukurydzianych do ust i popiłam mlekiem. W czasie kiedy chrupałam wpadł mi do głowy znakomity pomysł. Wyszłam z kuchni i rozejrzałam się. Teren czysty. Pobiegłam schodami na górę, przełykając kukurydzianą papkę. Stanęłam u szczytu schodów. Spojrzałam w lewo, gdzie mieszczą się pokoje chłopaków, po czym odwróciłam głowę i spojrzałam w prawo. Nigdy tam nie byłam. A mieszkam tu już dosyć długo. Odlepiłam trampki od podłogi i zrobiłam pierwszy krok w nieznane. Tylko jedne drzwi, a potem co? Stanęłam przed drzwiami. Powinnam zapukać? Bzdura, przecież nikogo nie ma. Westchnęłam cicho i nacisnęłam klamkę. Właściwie nie wiem czego się spodziewałam. Jakiś drzwi do magicznej krainy? Hogwartu? Jednorożców? Świętego Mikołaja? Jakiegoś sejfu, może ogromnej biblioteki z wysokim sufitem, regałami do sufitu, obłożonymi starymi książkami, po które wchodzi się po drabinie na szynach, i kominku z bujanym fotelem? A może jakiegoś schowka da drogie przedmioty, pilnowane przez dziesięciu osiłków? Na pewno nie spodziewałam się TEGO. Pokój był pusty. Całkowicie, dogłębnie, przygnębiająco pusty. Białe ściany, całkowicie gołe, bez ani jednego okienka, co właściwie jest zrozumiałe, bo musiałoby wychodzić na czyjś pokój. Podłoga wyłożona deseczkami z jasnego drewna. Na przeciwko zwykły, szary kaloryfer żebrowy. I kartonowe pudło na podłodze. Podeszłam ostrożnie i uklękłam przy kartonie. Powinnam do niego zaglądać? Ciekawość zwyciężyła. Otworzyłam ostrożnie pudło. Na pierwszy rzut oka było puste. Ale moją uwagę przyciągnął ciemny kształt na dnie. Wyciągnęłam ręce po przedmiot. Wyciągnęłam zakurzone... zdjęcie. Najpierw zobaczyłam tył. Był tylko rok, 1996. Odwróciłam. Zdjęcie przedstawiało dwójkę dzieci, chyba chłopczyk i dziewczynka około dwóch lat, bawiących się w piaskownicy. Dziewczynka miała dwa jasne kucyczki, czerwoną koszulkę i ogrodniczki, pokazywała ząbki w szerokim uśmiechu. Chłopczyk miał ciemne włoski, niebieskie spodenki i białą bluzeczkę, miał piasek w ustach i płakał. Uśmiechnęłam się. Dzieci wyglądały uroczo. Piaskownica wydawała mi się znajoma, ale to raczej moje urojenia. To pewnie któryś z chłopaków z siostrą. Który z nich ma jakieś rodzeństwo? Dotarło do mnie, że nie wiem. Odłożyłam zdjęcie do kartonu i wycofałam się z pokoju. W jakiś dziwny sposób mnie przygnębiało. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się w stronę zakrętu. Co się tam kryje? Kolejne puste pokoje z kolejnymi zdjęciami? Ruszyłam powoli w tamtą stronę. Za zakrętem był krótki korytarz i ściana. Znajdowało się tu tylko dwoje drzwi. Na ścianach wisiały obrazy. Nie znam się ale wyglądały na drogie. Podeszłam do drzwi po lewej. Co tu może być? Nacisnęłam klamkę i od razu poczułam uderzający chłód i zapach starości. Drzwi zaskrzypiały cicho. Chyba dawno nikt ich nie używał. Były tutaj schody. Takie zwyczajne, proste schody do góry. Czyli pewnie strych. Strychy są fajne w starych, drewnianych domach z pajęczynami i centymetrowym kurzem, a nie w nowoczesnych willach z basenem. Mogło tam być kilka kartonów ze starymi rzeczami, nic ciekawego. Na pewno nie jest to taki fajny strych, z mnóstwem niesamowitych i zagadkowych rzeczy. Zamknęłam z powrotem drzwi. Drugie drzwi były uchylone. Popchnęłam je lekko. Otworzyły się z łatwością. W środku było ciemno, więc poszukałam dłonią włącznika. Po chwili kilka lamp pokazało mi to, czego podświadomie szukałam. Zamknęłam za sobą drzwi i weszłam głębiej. W jednym kącie stała piękna, czerwona perkusja, pod ścianą na stojakach stały trzy gitary, dwie klasyczne i jedna basowa, pod inną ścianą były skrzypce i dwa bębny różnej wielkości. Po lewej stronie były podwójne organy i stolik na którym walały się kartki z nutami i tekstami piosenek. Ale najpiękniejszy w tym wszystkim był duży, połyskujący, czarny fortepian. Podeszłam do stołeczka na miękkich nogach.
- Czy to sen? - szepnęłam do siebie. Usiadłam na miękkim siedzisku i przesunęłam palcami po lakierowanym drewnie. Delikatnie odsłoniłam klawisze. Nacisnęłam palcem jeden i zamknęłam oczy.
- Brzmi idealnie - westchnęłam. Ułożyłam palce i zagrałam prostą melodię.
 Potem jakąś bardziej wyszukaną, aż wreszcie z zamkniętymi oczami i skupieniem zagrałam "Dla Elizy". Delikatnie zabrałam ręce, jakby bojąc się, że przy gwałtownym ruchu piękny fortepian zniknie.
- Dobra weź się za coś porządnego - mruknęłam do siebie. Śpiewałam "Skyfall" Adele, grając z pamięci. Trzeba ćwiczyć, nie? Po dwóch godzinach byłam padnięta i marzyłam już tylko o wygodnym łóżeczku i czymś ciepłym do jedzenia. Zamknęłam fortepian i podeszłam do drzwi. Nacisnęłam klamkę, ale nie ustąpiły. Spoko, pewnie jeszcze moja ręce sobie nie radzą. Nacisnęłam mocniej, ale drzwi nie chciały się otworzyć. Zaczynałam być trochę niespokojna. Pociągnęłam do siebie, a potem popchnęłam, ale nic to nie dawało. Kopnęłam do drzwi kilka razy, ale nadal były zamknięte. Westchnęłam. Usiadłam na podłodze, obok drzwi. Mój żołądek domagał się jedzenia, garść płatków kukurydzianych należała do zamierzchłej przeszłości. Przymknęłam oczy. Byłam zmęczona. Powieki same mi się zamykały. Skuliłam się na podłodze. Dopiero teraz poczułam, że w pomieszczeniu było niewiarygodnie zimno. Trzęsłam się, pocierałam rękami ramiona. Telefon został z torbie. Oby chłopacy szybko wrócili. W całym domu było ogrzewanie podłogowe, ale w tym pokoju chyba nie działało. Nikt nie regulował temperatury, więc zaczęła się obniżać. Oczy mi się kleiły. Oby mnie tu znaleźli.

*Harry

Razem z moimi przyjaciółmi jechaliśmy do naszego studia nagraniowego. Dziś dokańczamy piosenkę Last First Kiss. Siedziałem na miejscu pasażera i słuchałem jak Niall narzeka, że nie ma jedzenia.
- Chłopcy wstąpmy po drodze do Tesco. Ja nie wytrzymam dwóch godzin bez posiłku.
- Biedny Horanek... umrze z głodu. Będziemy cię ciepło wspominać brachu! - zażartował Zayn i poklepał blondasa po plecach.
- Ja mówię serio. Będę zbyt słaby, żeby wydać z siebie choć najcichszy dźwięk. - parsknęliśmy śmiechem.

                                                                     ஐஐ

Dwie i półgodziny godziny śpiewania. Jestem już zmęczony, a usta nie chcą się ruszać. Biedny ja. Ściągnąłem słuchawki z głowy i opuściłem pomieszczenie nagraniowe.
- Świetna robota chłopcy! Myślę, że wystarczy na dziś.
- Ja też. - odparłem.
- Możecie wracać, ale nie zapomnijcie, że w poniedziałek macie rano próbę dźwiękową, a wieczorem jest koncert. - nie chce mi się! Jejku... ja nie wyrabiam z życiem. Chłopcy coś tam mruknęli pod nosem i wyszliśmy z budynku.
- Jestem wykończony. - powiedziałem, wsiadając do samochodu.
- My też, ale to przez tyle spraw. Szkoła, próby, koncerty i tak w kółko.
- Jak przyjedziemy do domu to padam do łóżka. - odparł Niall, który kleił się twarzą do szyby.
- Ej! Nie obśliń mi szyby! - wyrwał się Zayn, patrząc do lusterka na Horanka.
- Nie krzycz... - mruknął blondas. - Jedziemy do Tesco? - zapytał po chwili.
- Nialler mamy lodówkę pełną żarcia. - mruknął Liam, pisząc z kimś na fonie. Dość często teraz cyka, pisze i uśmiecha się do ekranu. Dziwne, ale nie wnikam w jego sprawy. Chyba że...
- Liaś z kim piszesz? - zapytałem przysuwając się do niego. On spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Ee... z nikim ważnym. - zasłonił dłonią ekran. Pokiwałem głową i zrobiłem twardą minę. - Nie wierzysz mi?
- Nie Liaś. No pochwal się z kim tam romansujesz!
- A co piszesz książkę? Romans? Może będę czytał. - próbował zmienić temat.
- No Payen... jak się nazywa? - zapytał Louis. Daddy przewrócił oczami i westchnął. No to teraz nam powie. Ciekawe czy jest ładna?
- Danielle. - mruknął, ale wszyscy usłyszeliśmy.
- Ładna? - musiałem zapytać.
- Piękna. - poprawił mnie. Poruszałem brwiami i chytrze się uśmiechnąłem.
- Łapy precz Hazz... ty masz Charlie. - zagroził mi palcem, ja uniosłem ręce do góry.
- Spoko, ale Lottie nie jest moja...-jeszcze - dodałem ledwo słyszalnie.
- Taaa... jasne. - rzekł rozbawiony Malik. - Wszyscy dobrze wiemy, że ty i ona...
- Japa Zayn! - uciszyłem go, a oni zachichotali. - To kiedy ją do nas zaprosisz?
Liam wytrzeszczył oczy.
- Zaprosić ją do naszego domu by potem z niego wybiegła z piskiem?! - zapytał głośno.
Pokręciliśmy głowami. Chwyciłem się za głowę. Przecież my nie jesteśmy małpami z zoo.
W końcu dojechaliśmy do domu. Było jakoś pusto i zimno.


*Cassie

- Cassie?!
- Cassandra!
- Ej, nie chowaj się!
- Może wyszła?
- Przecież zostawiła wszystko. W torbie jest jej telefon.
- No to więc gdzie jest?
- Trafne pytanie. Sandra! Wyłaź już, to nie jest śmieszne!
Do moich uchu docierały przytłumione głosy. Chciałam powiedzieć, że jestem tutaj, ale mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Usta miałam spierzchnięte, ręce i nogi zdrętwiałe. Poruszyłam palcami u stóp.
- Kurde, jak zimno. Cassie, jesteś tu?!
- No, bez kurtki nie wytrzymam. Może jednak wyszła?
- Mówię ci, że nie.
Słuchałam tych rozmów, ale nie potrafiłam ocenić kto to.
- Może zatrzasnęła się w muzycznym?
- Może.. sprawdź.
Ktoś próbował otworzyć drzwi. Szarpał się z klamką i kopał do drzwi.
- Ej, chodźcie tu! Nie da się otworzyć!
Ktoś coś szturchał, kopał, szarpał, aż wreszcie drzwi ustąpiły. Ktoś do mnie podszedł i wziął mnie na ręce. Od razu poczułam się lepiej, gdy ogarnęło mnie ciepło drugiego człowieka.
- Mogliśmy jej powiedzieć.
- No, ale jakoś nie było okazji. - To był chyba Niall.
- Przepraszam - wyszeptałam. - Nie wiedziałam...
- Spoko, chyba strasznie zmarzłaś, co? Zimno tu jak na zewnątrz. - To chyba Louis. Z tego wnioskuję, że on mnie niesie.
- Zamarzłam na kość. - przytaknęłam. Otworzyłam oczy, by upewnić się, że to on. Zaniósł mnie na dół do salonu, położył na sofie i otulił trzema kocami. Liam wsadził mi do ręki kubek z ciepłą herbatą.
- Dzięki. - wypiłam za jednym razem połowę. Spojrzałam za okno. Było całkiem ciemno.
- Która godzina?
- Dziesiąta w nocy. - Lou usiadł obok mnie.
- Jestem głodna. Nic nie jadłam od rana. - garść płatków się chyba nie liczy, nie? Liam poszedł do kuchni.
- Co tam robiłaś? - zapytał Zayn. Zamieszałam się. Może nie powinnam tam wchodzić?
- Chciałam tylko zobaczyć.. No i zobaczyłam taki cudowny fortepian to po prostu... no musiałam na nim zagrać. No i ćwiczyłam trochę... a potem te drzwi.. tak jakoś same..
- Mogliśmy ci powiedzieć, że są zepsute i nie należy ich zamykać, bo potem nie chcą się otworzyć. - stwierdził Harry.
- Teraz już będę wiedzieć - pokiwałam głową. - Piękny macie fortepian.

Lottie*

Wieczór

Miałam wszystko już przygotowane. Farby, ołówki różnych rodzai, żarcie i picie, sztalugę, płótno i oczywiście telefon z ulubioną playlistą.
- No to bierzemy się do roboty. - odparłam do samej siebie. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam pracować.


                                                                 ஐஐ


Byłam padnięta. Cztery godziny siedzenia na stołku. Okropnie bolały mnie plecy, a o karku już nie wspomnę. Pomasowałam się po karku i wstałam. Ledwo trzymałam się na nogach. Jakoś doszłam do łazienki. Obmyłam twarz wodą. Lekko zadrżałam. Rozebrałam się i wskoczyłam do prysznica. Ciepła woda była jak masaż. Nie chciało mi się wychodzić, ale co miałabym tu robić? Po odświeżeniu się wróciłam do pokoju by ubrać swoją słodką, różową piżamę w króliki. Obraz schowałam na szafie by Mentos nie zniszczył mojego dzieła. Resztki sił pozwoliły mi na to by jeszcze posprzątać. Ustawiłam budzik i położyłam się spać, a piesek razem ze mną.

Rano jak zwykle musiałam zjeść śniadanie. Spakowałam na szybko jakieś kanapki od siedmiu boleści i wybiegłam z domu. O dziwo zdążyłam na lekcję. Włożyłam niepotrzebne rzeczy do szafki. Po co mam je taszczyć cały dzień? Nagle poczułam ukłucie w bokach. Odwróciłam się. Harry, mogłam się domyślić.
- Dzień dobry. - przywitałam się.
- Siemanko... co tam?
- Gdzie? - zapytałam.
- Co tam u ciebie? - zapytał ponownie. Parsknęliśmy śmiechem.
- Przepraszam, ale ja jeszcze śpię. Wczoraj poszłam późno spać... - wytłumaczyłam, ale ledwo doszłam do klasy. Pomyliłam drzwi ze ścianą. Usiadłam w ławce jak zawsze z moją bff.
- Wyglądasz jakbyś w ogóle nie spała. - odparła.
- Jak ty dobrze mnie znasz. - mruknęłam i zaczęłam wyciągać książki.
- Droga klaso! Dziś bal hallowen'owy. Ktoś się wybiera? - cała klasa podniosła ręce. Nawet Lara.  - Cieszę się niezmiernie, a teraz czas zacząć lekcję muzyki. - usiadł przy biurku i włączył laptopa.
- To powiesz mi w  końcu za co się przebierasz? - szepnęła Cass.
- Zobaczysz wieczorem. - przewróciła oczami, a ja powróciłam do pisania.

Słuchałam uważnie nauczyciela do puki ktoś nie dziabnął mnie w plecy. Był to Fred.
- Co jest? - zapytałam.
- Teraz? Muzyka. - oboje zachichotaliśmy cicho. - Masz. - podał mi małą, żółtą karteczkę. - to do ciebie. - dodała.
- Dzięki. - odwróciłam się z powrotem i otworzyłam karteczkę. Pisało na niej. Ty i ja. Dzisiaj bal?H. Uśmiechnęłam się pod nosem i schowałam kartkę do kieszeni.

Na przerwie podeszłam do Stylesa. Przygryzał wargę i patrzył na mnie jakoś... inaczej. Nie umiem tego opisać.
- To twoje? - podałam mu zgnieciony już papierek. Kiwnął głową. - Zgoda pod warunkiem, że nie będzie to ta randka na którą wcześniej mnie zaprosiłeś.
- Stawiasz warunki. Podoba mi się. - rzekł zadowolony i poczochrał mnie po włosach. Zrobiłam to samo. Potrząsnął głową i znowu wyglądał tak fajnie.
- Super, ale ja tak nie mogę. - odeszłam do toalety i poprawiłam włosy. Wróciłam do chłopaka.
- Mówiłaś, że idziesz poprawić swój wygląd. - zażartował, ale i tak go uderzyłam. - Ałć.

Wszystkie lekcje były nawet spoko. Może dlatego, że dziś jest ten bal? Wszyscy się cieszą, gadają o strojach. Hallowen jest zabawnym, a raczej strasznym świętem, ale i tak najbardziej kocham święta! Biały puch spadający z nieba, świąteczne piosenki, skarpetki powieszone nad kominkiem i oczywiście prezenty! Tylko jak będzie w tym roku? Mama za granicą... mówiła, że jak uda jej się to przyjedzie, ale wątpię. Trudno. Będę jak Kevin sam w domu. Wezmę kartę kredytową mamy i kupię tyle paczek!
- Last Chrismas... I gave you my heart - nuciłam wychodząc ze szkoły. Zauważyłam moich przyjaciół i powędrowałam do nich. - Chcę już święta! - wskoczyłam do ich kółka.
- Dziś masz hallowen. - oznajmił Zayn bawiąc się długopisem.
- Chodzi mi o Boże Narodzenie. - zaczęłam sobie wyobrażać wspaniałe święta z nimi. Lepienie bałwanów, bitwy na śnieżki... Louis musiałby wykorzystać swoje marchewki. Takie idealne święta. Tylko w  tym roku muszę kupić więcej prezentów. Co mogłabym kupić Niall'owi? Jedzenie. Lou? marchewki i jakąś koszulkę w paski do kolekcji. Liaś... zastanowię się. Zayn... on lubi rzeczy z Nike. Harry? Niespodzianka. Cassie? Ona dostanie sukienkę. Jak tak bardzo je polubiła to czemu nie? No i jeszcze rodzice. Tu też pomyślę.
- Halo! - zobaczyłam przed moja twarzą rękę. Otrząsnęłam się. - Żyjesz? - zapytał Niall.
- Chyba tak. Możemy jakoś przyspieszyć te święta? - spytałam.
- Jasne. W moim garażu mam wehikuł czasu marki Samsung. No i ma specjalne uchwyty na picie. - oznajmił całkiem poważnie Tommo.
- Pożyczysz mi? - żartowaliśmy przez chwilę, ale musiałam się zbierać. Przecież dziś bal! Trzeba się przygotować. Pożegnałam się z chłopakami i Cassie, a muszę się pochwalić. Harry nawet dał mi buziaka w policzek. Słodko.

W domu


*Cassie

Z uśmiechem patrzyłam na rozpromienioną Charlie, idącą w stronę swojego samochodu. Pojechaliśmy z chłopakami ich autem. Muszę kiedyś wreszcie odebrać mój samochód, ale tak dobrze jeździ mi się z nimi. Kiedy zajechaliśmy wbiegłam do domu i dopadłam swojego pokoju, żeby się przygotować. Dziś bal. Każdy z kimś idzie. Odrzucałam wszystkie zaproszenia, jak głupia mając nadzieję, że Louis mnie zaprosi. I teraz idę sama. Mam za swoje. Zafarbowałam szamponetką włosy na czarno. Z ręcznikiem na włosach poszłam do kuchni, gdzie zjadłam dwa wafle ryżowe w ramach obiadu. Razem ze mną jadł Niall, z tą różnicą, że on zjadł pięć wafli.
- Cassie? - zapytał z pełną buzią. Podniosłam wzrok.
- Hmm?
- Idziesz z Louisem, nie? - westchnęłam.
- Nie. - zakrztusił się.
- Jak nie? Nie zgodziłaś się? Myślałem, że...
- Nie zaprosił mnie! - wstałam gwałtownie i poszłam energicznie do swojego pokoju. Wysuszyłam włosy. Wyglądam zupełnie inaczej z czarnymi. Włożyłam całe czarne soczewki. Spojrzałam do lustra. Już teraz wyglądam strasznie. Jak komuś nie widać białek w oczach, to można się bać. Zrobiłam, stosowny makijaż i ubrałam białą koszulę, marynarkę i czerwoną muszkę. Spojrzałam do lustra. No i o to mi właśnie chodziło.
 - Cassie! Jesteś gotowa? - usłyszałam Liama.
- Już idę! - Złapałam telefon i wyszłam z pokoju. Chłopcy spojrzeli na mnie i wytrzeszczyli oczy.
- Nieźle. - skomentował Zayn. Był cały blady, miał czerwone soczewki i białe kły. Czyli wampir. Harry był mimem, takim jakie można spotkać we Francji, Biała twarz, czarny beret, bluzka w biało - czarne paski i szelki. Liam był frankesteinem, a Niall i Louis byli mumiami. Oboje byli owinięci bandażami. Wskazałam ich palcem.
- Macie coś pod spodem? - zachichotałam. Spojrzeli na siebie.
- Niewiele - mruknął Niall.


Charlie*

- Tirim...tim..tim. - mamrotałam i poprawiałam swój makijaż. Mocno podkręciłam rzęsy z jakieś trzydzieści razy jeżeli ni więcej. Aa... przynajmniej dzisiaj mogę nałożyć 2 kilo tapety. Moje ombre zafarbowałam na czerwono, a do oczu włożyłam sztuczne soczewki. Włosy spięłam w kucyka. Jedno oko było zielone, a drugie niebieskie z cienkimi paseczkami jak u kotów. Mrr, sukienkę ubrałam tą od ojca. Leżała na mnie świetnie i podkreślała moją figurę. Nie wkładałam żadnych obcasów bo jednak trochę się natańczę.

- No... wyglądam strasznie. - mruknęłam i ostatni raz poprawiłam włosy. Założyłam skórzaną, czarną kurtkę z ćwiekami na ramionach. Zabrałam klucze do auta, aparat i wyszłam zadowolona z domu. Pod szkołą byłam już w niecałe 10 minut. Wysiadłam i lekko trzasnęłam drzwiami. Dobrze, że sukienka nie jest długa bo pewnie bym ją przytrzasnęła. Zanim przekroczyłam próg szkoły zrobiłam sobie selfie z Maddie, Fredem i Joe. Wszyscy wyglądali dosyć przerażająco. Myślę, że siekiera w głowie nie jest słodka. No cóż... trudno. Postanowiłam poszukać przyjaciół. Nie umiałam ich znaleźć więc podreptałam do damskiej toalety. Niestety... były tam te ździry. Spojrzałam do lustra, kątem oka na dziewczyny. Nie chcę być nie miła i nic  z tych rzeczy, ale wyglądały jakby przyszły do burdelu. Bardzo mocno wycięte dekoldy, krótkie spódniczki i te krzywe ryje z fluidem. Nie ja wcale ich nie obrażam! Co złego to nie ja. Opuściłam kółko niedotlenionych panienek.
- Cassie, Cass gdzie jesteś? - lekko podskakiwałam i szukałam blondasa.





NOTKA!!!!!!

Koniec rozdziału 14! I jak wrażenia itp? Fajnie by było gdybyście się też udzielali :> Chętnie poczytamy wasze opinie- ∂єνιℓ  

Rozdział 15 opublikujemy za jakiś czas bo czekamy na nowy szablon! Jupii!!! Bądźcie cierpliwi                                                                  


Nialler :> Śmiechłam


2 komentarze:

  1. Jeju czego Lou nie zaprosil Cassie ;_;
    Ogolnie supi rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next
    Wiem to szybko ale wciagnelam się
    Ten blog moim tlenem

    OdpowiedzUsuń