środa, 31 grudnia 2014

15



Harry*

Na rozpoczęcie imprezy się spóźniliśmy bo Niall jakby się odwiązał se swoich bandaży. Ten nasz blondasek. Poszedłem od razu poszukać Charlie. W końcu ją zaprosiłem to też muszę i chcę z nią miło spędzić wieczór. Przepychałem się między różnymi strachami i potworami. Nie umiałem jej znaleźć. Napisałem sms'a. Odpisała mi. Zacząłem się rozglądać. Gdzie ona jest?!
- O Harry! - błagam... nie. - Nie zauważyłeś mnie? - zapytała Scarlett.
- Sorka Scarl teraz szukam Charlie. Nie widziałaś jej? - troszeczkę się jakby wkurzyła gdy wypowiedziałem imię Lottie. Jej zimny wyraz twarzy sprawiał, że wyglądała jeszcze gorzej. Oblana krwią po całej twarzy... nie wyglądało to zbyt atrakcyjnie.
- Przykro mi, ale nie. Zatańczysz? - szybko zmieniła temat. Chciałem zatańczyć najpierw z Lottie, ale niestety kobietom się nie odmawia.
- Okey, ale jedną piosenkę. - porwała mnie gdzieś na środek.
Szczerze...już po pierwszym tańcu z Russo miałem dość. Strasznie się do mnie kleiła. Nie zwracałem na nią zbytnio uwagi. Bardziej wypatrywałem ślicznej szatynki. Gdy piosenka w końcu się skończyła pożegnałem się z blondynką i odszedłem.
- Fred nie widziałeś Charlie? - chłopak wskazał palcem na drzwi wyjściowe z sali.
- Chyba jest na korytarzu. - odparł i przytulił Maddie. Opuściłem salę. Zauważyłem jakąś osobę siedzącą na parapecie. W ręce miała chyba aparat. Podszedłem bliżej. To była Charlotte. Włożyłem dłonie do kieszeni i chrząknąłem. Dziewczyna od razu spojrzała w moją stronę. Gdy zobaczyłem jej twarz zamrugałem kilka razy powiekami. Ona ułożyła swoje usta w słodki uśmiech.
- Wow...- mruknąłem zatkany. - Wyglądasz strasznie. Znaczy strasznie pięknie. - poprawiłem się szybko.
- Dziękuję. - usiadłem obok niej. - Wiesz, że szukałam was dwadzieścia minut? - zapytała po chwili.
- Ja ciebie też. - nabrałem dużo powietrza do płuc. Patrząc na nią każdy facet mógłby się roztopić. Oprócz jej ojca i przyjaciół. Nie wliczajcie mnie do przyjaciół. Ja chcę być kimś więcej. Przynajmniej w przyszłości.W marzeniach. Lottie jest taką dziewczyną jakiej jeszcze nie spotkałem.To dziwne bo miałem wiele za sobą związków, a każda moja ''była'' była taka sama.Może jesteśmy dla siebie stworzeni? Może Charlie to ta jedyna, z którą spędzę resztę życia? Nie no Styles...masz jakieś zaburzenia czy co? Nadmiar makijażu mi zaszkodził.

Siedzieliśmy tak przez jakiś czas i naśmiewaliśmy się z naszych głupich fotek.
- Idziemy? - zeskoczyła z parapetu.
- Jasne. - ruszyliśmy w stronę hali.Tam muzyka głośno grała, a ludzie dobrze się bawili.Złapałem szatynkę za nadgarstek i prowadziłem do jakiegoś wolnego kąta.Stanęliśmy pod ściną.Tylko tam było trochę przestrzeni.
- To...zatańczysz? - zapytałem, a dziewczyną przytaknęła.Złapałem za jej ciepłe dłonie i przybliżyłem ją do siebie.Nie była spięta ani nic z tych rzeczy.Dzięki temu ja też się wyluzowałem, ale tylko coś w brzuchu mnie przyjemnie kuło.Oblizałem usta i zaczęliśmy tańczyć.


Charlie***

Ten wieczór w towarzystwie Stylesa był niesamowity.Może nie było bardzo romantycznie ze względu na głośną muzykę i ludzi ubranych w straszne stroje, ale jego bliskość i osoba sprawiały, że byłam szczęśliwa,Jak widzicie...niewiele mi trzeba do szczęścia.Po kilku piosenkach postanowiliśmy trochę odpocząć.Usiedliśmy przy naszym stoliku.Wypiłam duszkiem kilka szklanek soku.
- Muszę do toalety. - poinformowałam Loczka i szybko pobiegłam do kibelka.Następnym razem pomyślę przed wypiciem takiej ilości soku.Załatwiłam swoją pilną potrzebę i opuściłam kabinę.Przejrzałam się w ogromnym lustrze by sprawdzić czy mój makijaż nie rozmazał się.Chociaż...i tak by nikt nie zauważył.Chociaż raz w roku mogę chodzić ubabrana od kosmetyków i nie przejmować się tym, że mam szminkę rozmazaną czy coś.
Wróciłam do stolika w mgnieniu oka, ale tam Harr'ego już nie było.Zmarszczyłam brwi i rozglądnęłam się trochę po sali.Nie było go w zasięgu mojego wzroku więc usiadłam.Pewnie gdzieś poszedł szukać reszty.Z nudów zaczęłam tupać nogami do rytmu muzyki.Bawiłam się szklanką, dmuchając na nią i malując na zaparowanym kawałku szkła jakieś niezidentyfikowane serduszka i takie tam.Gwizdałam, bujałam się i czekałam.
...
No gdzie go wcięło?! Czekam tu już 10 minut.Złapałam tył sukienki do rąk i poszłam szukać chłopaka.Utknął w toalecie, utopił się w ponczu, wisi na lampie, układa domek z kart? Co zajmuje mu tyle czasu?! Bosz...ci faceci.Za grosz jakiejś odpowiedzialności.Przepychałam się między spoconymi ludźmi aż w końcu wydostałam się z tłumu.Odetchnęłam i stanęłam przy oknie.Trochę powietrza jeszcze nikomu chyba nie zaszkodziło...
- Charlie? - spojrzałam w bok.Kilka kroków ode mnie stała jakaś czarnowłosa laska i szczerzyła się jak jakaś nawiedzona.
- Ta... bo co? - dziewczyna zachichotała i zmierzyła mnie od góry do dołu.Dziwna jakaś.
- Świetnie wyglądasz! Mało co cię poznałam. - mówiła, a mój zdziwiony wyraz twarzy nie znikał.
- Dzięki, a my się znamy? - palnęłam tak od razu.Laska zaczęła śmiać się głośno.To normalne? Chyba nie.Czarna złapała się za głowę. - Serio? Nie poznałaś mnie? - zaraz, zaraz...uroczy uśmieszek i niska, drobna postać...Cassie?!
- Miller? - podeszłam bliżej.
- We własnej osobie kopciuszku. - poprawiła kołnierzyk białej koszuli i wystawiła język.
- Szukałam cię pół godziny!

*Cassie

 <WŁĄCZ>
Po wejściu do szkoły zaraz wszyscy gdzieś się rozeszli. Kroczyłam sama przez korytarz, a ludzie gapili się i zastanawiali kim jestem. Czuję, że się postarałam. Dziewczyny dookoła były albo księżniczkami, albo kotami z wypchanymi pończochami w roli ogona. Jakieś okropne makijaże i nie wiadomo co jeszcze. Przy oknie stali Ally, Maddie i Joe. Podeszłam i przytuliłam ich na powitanie. Staliśmy i chwilę gapiliśmy się na siebie.
- Czy to nie dziwne, że przywitaliśmy się przytuleniem z obcą dziewczyną? - zapytał Joe.
- Obcą? - zadziwiłam się.
- No. Przedstawisz się, tajemnicza nieznajoma? - Joe wsadził ręce do kieszeni za dużych spodni.
- Cześć, jestem Cassandra Miller i jestem uzależniona od książek. - przywitałam się jak na zebraniu dla uzależnionych.
- Cześć Cassandra. - podjęli wątek.
- Super przebranie. Zafarbowałaś włosy? Wyglądają świetnie - zachwyciła się Maddie.
- Taa. Nie widzieliście gdzie poszedł Louis? - zapytałam, a oni uśmiechnęli się szeroko. - Albo kogoś innego z 1D? - dodałam, by ukryć zakłopotanie.
- Louis przed chwilą przechodził. - Był mumią, nie? - upewniła się Ally. Nie odpowiedziałam, tylko pomachałam im ręką i poszłam do głównej sali. Chciałam z nim zatańczyć. Trochę mi głupio, że przyszłam sama. Ale może chociaż poprosi mnie do tańca? Usiadłam na parapecie. Okna były zasłonięte czarnymi zasłonami, z sufitu zwieszały się papierowe pająki i kiepskie pajęczyny ze sznurka. Zielone i fioletowe światła rzucały upiorne poświaty na twarze tańczących.
- Można prosić do tańca? - podniosłam głowę. Nade mną stał Zayn, Chciałam pierwszy taniec zatańczyć z Louisem, ale nie wypada odmawiać. Pokiwałam głową. Podniosłam się i zaprowadził mnie na środek parkietu. Zaczęliśmy tańczyć.
- Myślałam, że nie lubisz.
- No, nie lubię, ale nie chcę spędzić kilka godzin na jedzeniu i piciu. No wiesz, dbam o formę, nie?
- Jasne - pokiwałam głową. Już się więcej nie odzywałam, tylko szukałam wzrokiem Lou. Nie chciałam myśleć, co teraz może robić. Po prostu chciałam to zobaczyć. Nie siedział przy stolikach, nie było go przy stołach z jedzeniem, ani na parkiecie. Nie ma się co zamartwiać trzeba żyć dalej i czerpać radość z życia i takie tam pierdoły. Przetańczyłam z Zaynem 3 i pół piosenki a potem był odbijany i znalazłam się w rękach Liama.
- Cześć - uśmiechnęłam się najlepiej jak potrafiłam.
- Czemu nie tańczysz z Louisem? - zapytał. Czerp radość z życia. Nie przejmuj się i się ciesz.
- Eee  nie wiem, a czemu mnie pytasz?
- No bo wiesz... - zaczął.
- Nic nie wiem. - zdenerwowałam się i wyrwałam z jego objęć. Podeszłam do stolika z napojami, oparłam się rękami na blacie i opuściłam głowę.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos obok. Niall stał z kubkiem w dłoni i bez bandaży na całych rękach.
- Chyba tak. - mruknęłam odwracając się plecami do stołu i siadając na nim lekko.
- Mhm... chodzi o Louisa? Że z tobą nie tańczy? Ani w ogóle nic? - drążył. Wkurzyłam się. No bo kto by się nie wkurzył?
- Możecie przestać ciągle pytać o Louisa?! Mam gdzieś co teraz robi! Wcale nie mam ochoty z nim tańczyć, okej?! - wydarłam się. Poczułam, że coś jest nie tak. Nie było słychać gwarów rozmów, ani muzyki. Wszyscy patrzyli na mnie i oniemiałego Louisa, który był w połowie drogi do mnie.
- No i co się gapicie? - warknęłam. Zauważyłam, że Lou zniknął gdzieś w tłumie. Ręce mi drżały, więc objęłam się nimi, żeby cokolwiek zrobić.
- Właśnie rozwiałaś wszystkie moje wątpliwości, jestem pewien, że go kochasz. Jednocześnie rozmyłaś wszystkie podejrzenia ludzi w szkole i już nikt nie będzie gadał. Problem, ze Louis też już nie wierzy. - zauważył Niall.
- W co niby?
- Że miał szanse.
- Ah... - zapatrzyłam się przed siebie. - Jestem zmęczona. Eee pójdę już. - Ruszyłam w stronę wyjścia. Złapał mnie za nadgarstek.
- Zatańcz chociaż na chwilę - uśmiechnął się. Westchnęłam.
- Okay. - okazało się, że to nie takie łatwe. W połowie utworu przejął mnie Joe, a po dwóch piosenkach jakiś chłopak-Batman, którego skądś kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć.
- No niezłe wystąpienie, Cassie.
- Skąd znasz moje imię?
- Sama mi je podałaś. - Wzruszył ramionami.
- Eee? - na nic mądrzejszego się nie zdobyłam.
- To ja, Zac. - Otworzyłam szeroko oczy.
- Zac?? Ten od hamburgera?? Kope lat, stary! Jak się miewasz? - uśmiechnęłam się szeroko, a Louis umknął gdzieś na koniec głowy.


Harry*

Gdy Lottie poszła na chwilę do toalety ja postanowiłem poszukać naszych przyjaciół.Znalazłem tylko Nialla i Tommo, którzy zjadali wszystkie przekąski.Klepnąłem jednego z moich przyjaciół w ramię.Odwrócił się do mnie Lou.W ustach miał napchane kolorowych żelek zmieszanych z chpisami. Przewróciłem oczami i westchnąłem.
- Stary co ty robisz?! - zapytałem,  a on wzruszył ramionami i przełknął to co miał w buzi.
- Jem? - zapytał.
- Ja bym tego tak nie nazwał, ale walić to.Dlaczego siedzisz tu i żresz jak świnia zamiast tańczyć z uroczą blondynką, a teraz to raczej brunetką o imieniu Cassie? Siedzi tam sama i nie wie co ze sobą zrobić.
- Dlaczego nie pogada z Charlie? - zapytał jakby z wyrzutem.
- Bo Charlie jest w toalecie, a nie pomyślałeś czasem, że...- zacząłem, ale machnąłem ręką i zebrałem się do odejść, ale mój kumpel szybko mnie zatrzymał.
-  Że?! - pytał, a mnie bawiła jego codzienna ciekawość.
-  Że może się jej podobasz? - bąknąłem, a on zmarszczył czoło. - A ona tobie... - dodałem.On zaczął się głośno śmiać i klepać mnie po plecach.Ja z poważną miną stałem i patrzyłem na niego.Chłopak po chwili spoważniał i odchrząknął.
- Tak myślisz? - szepnął i spojrzał w stronę dziewczyny.Kiwnąłem głową. - No wiesz...jesteś moim przyjacielem to chyba mogę ci powiedzieć... - czy on się stresuje? Uuu...zakochał się! - Cassie jest dla mnie...ee...no ważna.Jest naszą przyjaciółką i tak dalej, ale czuję że...
- Że?! - tym razem ja wybuchnąłem po chwili jego milczenia.
- Że coś do niej czuję. - pacnąłem się w czoło.Louis patrzył zamyślony gdzieś w górę.Pewnie wyobrażał sobie siebie za dziesięć lat ze swoją Cassie w roli jego żony i dwójką małych Tommo. Dołączyłem do niego i też zacząłem  gapić się gdzieś w kąt. Ja za dziesięć lat... hmm. Ciekawe czy w ogóle dożyję? Ja i ona, państwo Stylesowie... w ciepłym domku, potem małe Stylesiątka, kot i pies... to byłaby piękna przyszłość.


*Cassie

 Ostatecznie zamiast wracać do domu i pogrążać się w depresji cały wieczór spędziłam z Zac'iem. Było już około 11 w nocy, kiedy sobie coś przypomniałam.
- Musimy znaleźć Charlie! - wydarłam się z wyolbrzymionym strachem. Oboje byliśmy już pijani. To chyba jasne, że na imprezie był alkohol, chociaż nauczyciele kategorycznie nam zabronili.
- Kto to jest hik! Charlie? - Zac był chyba bardziej pijany niż ja. Szedł chwiejnym krokiem, a ja zadowolona z życia szłam obok niego wymachując rękami.
- Taka jedna. Polubisz ją. - wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu pełnym radości i szaleństwa.
- Charlieee!!!! - muszę ją szybko znaleźć. Wyszliśmy ze szkoły i skierowaliśmy się do małego parku przed szkołą. Charlie spacerowała z Harrym alejkami. Podbiegłam do niej radośnie a za mną Zac.
- Cześć, kochani! Ale słodko razem wyglądacie, nie uważasz, Zac? - ucieszyłam się. Charlie wytrzeszczyła oczy, Harry też.
- Cass ty piłaś! - Charlie była chyba zdziwiona, ale zaraz jej minęło i powiedziała wkurzona. - Jak mogłaś? Zachowujesz się jak nieznośny bachor! - skierowała wzrok na Zac'a. Chyba dopiero teraz go zauważyła. - No i kto to niby jest.

- To Zac, jak mogłaś nie wiedzieć? - zdziwiłam się, jakby nieznajomość Zac'a była porównywalna do nieznajomości prezydenta USA, albo królowej Anglii. - Charlie, na pewno wszystko w porządku? Powiedz mi ile palców widzisz? - zapytałam podnosząc otwartą rękę do góry.
- Pięć. - powiedziała odruchowo.
- Charlie! Coś z tobą serio jest nie tak! Harry pomocy! Przecież pokazałam sześć palców! - wystraszyłam się.


Charlie*

Moja przyjaciółka zachowuje się jakoś inaczej.Wypiła za dużo, a wcześniej obiecała mi że nie upije się.Chciałam trochę z nią pogadać, powiedzieć jej co czuję i poprosić o radę.Tylko ona wolała wlewać procenty do krwi  bawić się z jakimś obcym chłopakiem.Mój nos był drażniony przez ostry zapach tej dwójki.
- Lottie! Baw się z nami! - kręciła się dookoła i krzyczała. - Nie bądź taką sztywną panienką. - zabolało.Ja nie jestem sztywna.Ja po prostu nie lubię pić za dużo alkoholu i tyle.Zmrużyłam oczy i prychnęłam.Cassie podbiegła do mnie i złapała za rękę.Chciała gdzieś mnie pociągnąć, ale wyrwałam się.Na mój nieszczęśliwy los Cass ściągnęła mi rękawiczkę.Cholera! Blizny jeszcze widoczne.
- Oddaj! - pobiegłam za nią. Biegała między jakimiś krzakami i śmiała się. - Cassandra Miller do mnie! - przystanęłam.Uznałam, że to nie ma sensu.Gdy Cassie jest pijana to nic na nią nie działa.Fuknęłam i kopnęłam w jakiś kamień. - Będziesz coś chciała. - mruknęłam jak obrażone dziecko.Odwiązałam wstążkę z pasa sukienki i obwiązałam nadgarstek.Tylko co powiem Hazzie jak o to zapyta? Nie mogę kłamać.
- Wszystko okey? - usłyszałam za sobą głos Loczka.Podskoczyłam i schowałam szybko rękę przykrywając ją kawałkiem sukienki.
- E-ee, tak. - bąknęłam zdezorientowana. - Wiesz Harry ja już lepiej pojadę do domu.- posmutniał. - Trochę mnie głowa boli. - z tym to już nie kłamałam.Serio mnie łeb rozbolał...i to nie tak słabo.
- To może pojadę z tobą? - zaproponował. - Jeszcze nam zemdlejesz. - uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę.Jak ja lubię kiedy on się martwi.

Wsiedliśmy do mojego samochodu.Harry oczywiście jako kierowca.No i dobrze.Ja nie dałabym rady nawet wyjechać ze szkolnego parkingu.Zapięłam pasy, oparłam głowę o oparcie i zamknęłam oczy.Cisza...mmm...muzyka dla moich uszu.
- Już śpisz? - zauważył.
- Nie...jeszcze nie. - odpalił silnik i ruszyliśmy.Mimo tego, że nie rozmawialiśmy to było miło.Przy nim zawsze jest miło.No chyba, że jest wkurzony to nie jest miło, ale jeszcze nie doświadczyłam takiego Harr'ego. Czyżby Hazza był aniołkiem? Nie... w to wątpię.
- Już jesteśmy. - szepnął. Zamrugałam kilka razy powiekami. Od niechcenia odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu. Ledwo domknęłam drzwi. Idąc w stronę frontowych drzwi mojego domu wlekłam po ziemi swoją torebkę.

Harry*

Siedziałem z Charlie do 1 w nocy.Oglądaliśmy film, żarliśmy słodycze, skończyło się na tym że usnęła głową na moich kolanach.Aww...jak słodko.Później zaniosłem ją do jej pokoju i położyłem na łóżku.Dwa razy myślałem czy ją przebrać, ale to chyba za wcześnie.Jeszcze jesteśmy przyjaciółmi.Przykryłem ją kołdrą i ucałowałem w policzek.Tylko co mam zrobić ze sobą? Na piechotę będę w domu o 3.00.Ach...jak myślicie? Zabiłaby mnie rano gdybym położył się teraz obok niej? Chyba nie.Przecież to nic wielkiego.Ułożyłem się na jej łóżku.Spało się jak na chmurze, a wiedząc że obok leży ktoś na kim mi zależy to było niebo.
Obudziłem się przez pikanie budzika.Przetarłem oczy i rozglądnąłem się.Lottie nie było obok mnie.Wyskoczyłem z łóżka i skorzystałem z toalety.
Udałem się do kuchni.Stamtąd dochodził przyjemny zapach tostów.W kuchni zastałem pół brunetkę, pół blondynkę w szarym dresie i za dużej koszulce.Wyglądała uroczo.Podszedłem do niej na palcach i dziobnąłem palcami w boki.Ona podskoczyła wystraszona.
- No siemka. - przywitałem się ciepłym uśmiechem.Ona tylko parsknęła śmiechem, na co ja zdziwiłem się. - To tak miło mnie witasz?
- Możesz iść wziąć prysznic. - oznajmiła. - Rozmazałeś swój make-up. - całkiem zapomniałem, że mam na twarzy jeszcze to coś.
- Racja. - udałem się do łazienki.Gdy odświeżyłem się i zrobiłem porządek z włosami wróciłem do kuchni bez koszulki w samych spodniach.- Wiesz Charlie...nie masz jakiegoś dresu czy coś?
- Pewnie tata coś zostawił z ubrań. - pobiegła na górę.Chwile potem przybiegła z ubraniami. - Tu masz dresy, a tu koszulki i bluza.Nie musisz oddawać. - podała mi ciuchy.
- A twój tata?
- Mój tata mieszka teraz w LA.Pewnie zapomniał o tych ubraniach.
- A to twój ojciec i matka... - zaczął, ale ugryzłem się w język.Nie wypada o takie rzeczy pytać.
- Rozwiedli się kilka lat temu.On wyjechał do stanów i tak pozostało.Napijesz się czegoś? - szybko zmieniła temat.Usiadłem przy stole.Podała mi talerz z tostami i szklankę soku pomarańczowego.
- Dzięki. - usiadła na przeciwko mnie. - A ty nie jesz?
- Jadłam dwie godziny temu kiedy ty spałeś. - wytłumaczyła, a ja poczerwieniałem. - Dlaczego mnie nie obudziłeś? Wyspałeś się chociaż? Ja strasznie się wiercę, pewnie cię skopałam w nocy.
- Szkoda było mi cię budzić, a spałem jak zabity - uśmiechnęła się szeroko ukazując swoje ząbki.
Zjadłem pyszne śniadanie i pomogłem jej posprzątać.Niestety później musiałem się już zbierać.Wszystko co dobre kiedyś się kończy.


*Cassie

- Poszła gdzieś - zauważyłam, stojąc obok Zac'a.
- Nooo... hik! Poszli. - mruknął. - Idziemy zatańczyć? Hik!
- Nie mam już siły. - mruknęłam. Poszukam chłopaków, może jeszcze nie poszli, no bo nie będę miała jak wrócić. Mam nadzieję, że chociaż jeden się nie upił. - Zac odprowadził mnie do środka i przytulił na pożegnanie.
- Już spadam. hik!
- Masz jak wrócić? - zmartwiłam się.
- Spoko, mieszkam pięć minut drogi stąd hik! piechotą. - pokiwałam głową. Po czym pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję za miły wieczór. - uśmiechnął się szeroko, po czym też mnie pocałował.
- Ja też hik! dziękuję. - i odszedł. Rozejrzałam się. Cała czwórka podbiegła do mnie. Żaden z nich nie był pijany. Uśmiechnęłam się na ich widok i rozłożyłam ramiona, by każdego przytulić. Oprócz Louisa, Louisa już nie lubię, okay?
- Cassie, upiłaś się? - zdziwił się Liam.
- A wy nie? - zdziwiłam się również.
- No, alkoholu nie było. - stwierdził Niall.
- Oficjalnie nie. - odparłam, wzruszając ramionami. Kiedy szliśmy do samochodu, opierałam się o Niall'a. Zasnęłam w samochodzie, oparta o jego ramię. Nic nie pamiętam potem. Chyba ktoś mnie zaniósł do pokoju.

***

 Obudziłam się potwornym bólem głowy. Usiadłam na łóżku i próbowałam sobie przypomnieć co wczoraj robiłam. Bal, Zayn, ciągłe pytania o Louisa, Zac, alkohol, potem nie wiem. Spuściłam nogi na ziemię i chwilę patrzyłam na swoje skarpetki. Dotarło do mnie, że mam na sobie piżamę. Czyli ktoś mnie przebrał. Szczerze mówiąc wolę nie wiedzieć kto. W gardle miałam pustynię, a w głowie plac budowy. Jakiś maleńki ludzik walił młotem pneumatycznym gdzieś w okolicy czoła. Powlokłam się do kuchni. Byłam tak zmęczona, że prawie nie zwróciłam uwagi na czwórkę chłopaków, siedzących wokół stołu.
 - Cześć, Cassie. - przywitał się głośno Niall. Spojrzałam na niego z pogardą.
 - Jak ci się spało? - równie głośno zapytał Zayn.
 - Na pewno bardzo dobrze. - Louis ani trochę nie spuścił z tonu.
 - Może kawy? - Niall, zabiję cię, obiecuję. Liam spojrzał na mnie z miną "Sorry, nic nie poradzę".
 - Nienawidzę was. - warknęłam, złapałam butelkę z wodą i odeszłam, by zamknąć się w swoim pokoju. Podeszłam do dużego, ściennego lustra i wystraszona, wpadłam na łóżko.
 - Zaraz sama się zabiję. - mruknęłam. Zmyłam w łazience wczorajszy makijaż, przebrałam się w czarne leginsy i koszulkę z rysunkiem fajki i napisem "To nie jest fajka", którą sobie kupiłam po przeczytaniu "Gwiazd naszych wina". Położyłam się na łóżku, z nogami na ziemi i starałam się o niczym nie myśleć. Jedyne, co mi było teraz do szczęścia potrzebne to jednorożec. Znaczy tabletka na ból głowy. Wypiłam z pół butelki wody i już prawie zasypiałam, kiedy moją głowę wypełnił huk, stukania do drzwi.
 - Czego? - wkurzyłam się. Drzwi się otworzyły i do środka wszedł Harry. Nie zadałam sobie nawet trudu, by usiąść.
 - Cześć, wszytko w porządku? - zapytał, siadając na krawędzi łóżka.
 - Ta, oczywiście. - mruknęłam.
 - Eee, chłopaki chyba cię wkurzyli, co? - podrapał się po głowie. Westchnęłam.
 - No tak jakby. Oni nigdy nie mieli kaca?
 - Ha ha! Jasne, że mieli i to nie raz. Po prostu lubią się znęcać nad skacowanymi.
 - Świetnie. - mruknęłam. Usiadł wygodniej i podał mi szklankę wody i białą tabletkę.
 - Pomyślałem, że ci się przyda. - wzruszył ramionami i wstał. Połknęłam tabletkę, jak narkoman na głodzie i wypiłam całą zawartość szklanki. - Teraz się prześpij. - powiedział.
 - Znawca się znalazł. - skomentowałam, ale posłusznie przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Usłyszałam głos, otwieranych drzwi.
 - Harry?
 - Hmm?
 - Dziękuję. - powiedziałam cicho i zasnęłam.



 Rozdział 15 zakończony. Nie bijcie, Że taki krótki :<. Mamy nadzieję, że Wam się podoba, męczyłyśmy się nad nim strasznie i przeciągałyśmy, i w ogóle masakra. Ale udało nam się wybrnąć i oto jest. Nie będziemy robić tego co robią wszyscy w stylu "za 3 komentarze następny rozdział" ale mimo wszystko mamy nadzieję, że podzielicie się opiniami, może coś zasugerujecie, może wykorzystamy to w kolejnych rozdziałach :D. Dzięki xx ~ Hermi










3 komentarze:

  1. Rozdzial taki sredni, szczerze myslalam ze cos innego wydarzy sie pomiedzy Lou a Cassie i ogolnie wiecej na tej imprezie

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam czytać w poniedziałek i tak mnie wciągneło, że przeczytałam do tego rozdziału. Mega podoba mi się teń rozdział tak jak inne :*
    Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny! Nie mogę się doczekać następnego! :3
    mam nadzieję, że szybko go napiszecie ( nie popędzam, tylko popadam w nadzieję :D )

    Wpadniesz?
    http://unique-girl-of-the-nature.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń